Jestem naiwna....cały czas naiwnie wierzę, że wrócisz i będziesz jak kiedyś.....
Ale chyba dobrze mi z tym...tzn. często boli, często jestem raniona, ale ja chyba wole moje dziecinne, naiwne podejście do ludzi niż zakładanie z góry, że każdy mnie skrzywdzi...nie moja wina, że jak kogoś lubię lub kocham to ufam bezgranicznie...i zawsze naiwnie wierze, że ta osoba mnie nie skrzywdzi...czy to źle? chyba nie, bo jak spotkam już tą wyjątkową osobą to będę mogła się cieszyć, bo będę wiedziała, że to docenię...ja zawsze wierze w ludzi, w to że będzie dobrze...i mimo bólu <oj ostatnio tego doświadczyłam, mimo że wszyscy mi powtarzali, żebym uważała, ja Jej ufałam( odwiedzałam w szpitalu, byłam przy Niej i wspierałam Ją, a teraz "zostańmy koleżankami") i się zawiodłam, ale czy żałuje? nie...bo przeżyłam piękne chwile i tego nikt mi nie odbierze i było warto być naiwną> Ale też tak mam... że wszystko zmienia się z dnia na dzień.. raz na lepsze, raz na gorsze... To jest tak cholernie dziwne i głupie... Kto prosił los o to, by zmieniał coś, co jest piękne?..