zawsze czekamy na coś na co nigdy nie nadejdzie.. czekamy na cud.. czas mija.. mijają dnia, miesiące lata lecz ból nie znika wręcz przeciwnie.. on rośnie i przypomina się z każdą nocą o jego istnieniu z każdą noca powstrzymujemy nie kontrolowany płacz który mimo swoich pohamowań on tak obficie leci.. uczucia się skraplają najgorszy ból w nas zamienia się w nocną dawkę łez która staje się rutyną.. mówiłeś sobie wiele razy "to koniec.." lecz to nie ty miałeś na to wpływ.. to brało się z nikąd tak jak ten ból.. chcesz udawać kogoś, gdy tak naprawde masz ochote być sobą i rozpłakać się przy najbliższym ramieniu swojej bliskiej osoby.. zamiast tego siedzisz sam, wychodzisz na spacery a bliskie osoby zastepujesz swoja samotnością i myslami które wprowadzają cie w głębza dziure tego wszystkiego.. tego bólu który zadaje nam los.. płaczemy, czujemy ból przez bliskie nam osoby.. lub przez nas samych. Nie wiemy kogo jest wina, ale i tak na końcu obwiniamy siebie..
Pamiętajcie: Bliskie osoby nas krzywdzą i ranią ale to my doprowadzamy siebie do naszych skrajnych mozliwości cierpienia po przez samotność i odrzucaniu innych..
+ zrobiłem fbl ze wzgledów wyrzucenia z siebie swoich uczuć po przez pisanie a nie fotki więc przepraszam was że to taka amatorszczyzna..
Wierzył w dobro i walczył o zmiany a sam był ciągle przez bliskich ZDRADZANY.
Czy to wszystko jest moja wina? Że przedstawienie tak szybko się zaczyna.. zabrali mi słońce, pierdolone słońce..