Ostatnia środa była takim dziwnym dniem. Dowiedziałam się, że na 99% będę miała poprawkę z matematyki w sierpniu, a wieczorem zgubiłam nowy telefon na przystanku. Płacz, płacz i jeszze raz płacz, po czym co? Telefon znalazła jakaś miła uczciwa pani, a pani od matematyki sie nade mną zlitowała i postawiła mi 2 na koniec. Poza tym, poprawia się stan mojej siostry, więc chyba nie jest źle. Poczekamy na dalszy rozwój wypadków. Nie chcę zapeszać, ale wierzę, że WSZYSTKO się ułoży, prędzej czy później, ale się ułoży.
Ktoś mi definitywnie dodaje po kryjomu LSD do jedzenia, nie ma innej opcji. To niemożliwe, żeby działy mi się takie fazy bez niczego.