... bo to ostatni wieczór w Pradze. 18 sierpnia 2008- Eurotrip dziwko!
Dużo bym dał za tamten smutek. Zwiazany z miłymi przeżyciami, związany z wakacjami, związany z wyjazdem w inne ciekawe miejsca. Mimo wszystko zakochaliśmy się w Prażce i ciężko było wyjechać z tamtego magicznego i pięknego miasta. Podczas tego wyjazdu można było się poczuć wielkim, bo w jakimś stopniu spełniło się swoje marzenie i poczuło się siły do spełniania następnych. Zaiste- koniec dzieciństwa za jakie uważam minione wakacje był okresem intensywnym i dobrze spożytkowanym. A teraz? Przytłaczające sprawy, które dokładnie rok temu były jeszcze przyszłościową fikcją. Kiedyś problemem materialnym była niemożność pójścia na imprezę, teraz- niemożność opłacenia studiów, boję się co będzie za lat dziesięć... Najwyżej wstydliwy cosinus, dalej tyra, a w przyszłym roku studia od nowa, wszystko zależy od władz uczelni i od tego czy będą one skłonne iść na kompromis.
Ale jak głosi napis na murze, niedaleko stadionu Praskiej Sparty, skąd rozpościera sie piękny widok na miasto: everything looks different form a long distance. Może przyszłość, która maluje się przede mną, nie będzie w tak ciemnych barwach jak to sobie na dzień dzisiejszy wyobrażam? Nawet jeśli nie, to "co mnie nie zabije, to mnie wzmocni"!
Was też. Pozdrawiam!