Jak długo wracałam do Domu! Prawdziwa córka marnotrawna.
Ale przyszłam. Zawołałeś mnie po imieniu i nie odwróciłeś się ode mnie.
Wszystko widzę teraz inaczej. Tych kilka lat ciemności, bez Ciebie, Boże.
Jest Miłość, która nie zawodzi, nie odrzuca, nie rani. Stale czeka. A my, głupcy, uciekamy we wszystkie strony, bo wszystko chcemy sami, inaczej, lepiej. A później, jeśli olśni nas w końcu, że sami nie mamy nic, że jesteśmy niczym, szukamy otwartych ramion i one są, czekają.
Mój Boże, ukochałeś mnie tak mocno. Czasem nie czuję się godna, by podnieść choć wzrok ku niebu. Ale Ty niezmiennie wszystko mi wybaczasz. I nie ma morza większego od mojej wdzięczności.
Wróciłam do Domu, a Ty jesteś mi Panem. Miłość wypełnia mi serce. Miłość, która mnie uleczyła, naprawiła, ocaliła.
Droga jest wciąż tylko jedna. Wstyd mi, że szukałam innej tak długo.