Mogłam chodzić z nim na spacery w każdą pogodę i o każdej porze...
Oczywiście lubił też sam się wyprowadzać na spacer... wiedział, że bardzo mnie to niepokoi... więc żebym się nie złościła zawsze z samowolnej eskapady przyniósł mi coś jak sam uważał smacznego... np. kurę (w połowie zjedzoną przez siebie), jakiegoś niedojedzonego czarnego ptaka (chyba wronę...) i w końcu... zające - całego, nawet nie ruszonego!!!
Bałam się że sąsiedzi zlinczują mnie i psa, ale zawsze znalazł sobie wyjście...
TO CO PRAGNĘ PODKRESLIĆ - MAM KURY I GOŁĘBIE, NA KTÓRE W DZIEŃ NIE POLOWAŁ! MOGŁY CHODZIĆ KOŁO NIEGO I NIC... ALE W NOCY, GDY NIIE WESZŁY DO KURNIKA NIESTETY...
NIGDY NIE DOBIERAŁ SIĘ DO KURNIKA, CZY GOŁĘBNIKA!!!
OGÓŁEM JEGO LUPEM - PO ZMROKU - PADŁO 3 KURY I KILKA GOŁĘBI (NIE LICZYŁAM)...