Właśnie wróciłam z imieninowego garden-party w Białośliwiu. Była tam również mała Michalinka, która ma 4 latka (ona jest taka śliczna! Ma długie blond włosy i duże niebieskie oczka<3!) i praktycznie większość czasu spędziłam z nią i kuzynostwem. Na początku zjedliśmy coś, a potem poszliśmy na plac zabaw z Michasią, następnie na mały spacerek, a idąc już w stronę domu Michalina upodobała sobie pewną górkę z której na początku zbiegłyśmy, gdzie Oliwia trzymała ją za jedną rękę, a ja za drugą. Tak jej się to bardzo spodobało, że byłyśmy zmuszone 7 razy(!) PODBIEC(!) pod tą górkę, aby odrazu potem z niej zbiec z Michalinką. Po powrocie na podwórko ledwo co usiadłam i już byłam wyciągnięta na kolejny spacer. Tym razem z Michasią oglądałyśmy gwiazdy i szukałyśmy tej "magicznej" spadającej. Kazałam Michasi pomyśleć życzenie i nikomu o nim nie mówić, bo się nie spełni. Gdy wróciłyśmy do rodziny to usiadłyśmy na środku podwórka i wpatrywałyśmy się w gwiazdy. Opowiedziałam co nie co Michasi o Wszechświecie, gwiazdach i planetach, bo dość mnie to interesuje i trochę o tym wiem. :-)

          W południe byłam na zakupach. Co jak co, ale jednak nie ma to jak Galeria Bałtycka W Gdańsku. Ta pilska w porównaniu do tamtej to jest nic. Kupiłam sobie dziś torebkę (na zdjęciu), za którą patrzałam już jakiś czas i udało mi się znaleźć taką która mi się podoba, kolczyki (na zdjęciu) no i słodki perfum. Już drugi dzień z rzędu jem coś w fast foodach. No pięknie, pięknie...

          No cóż... Lekura przeczytana, do szkoły spakowana... Czyli prawdopodobnie jutro ostatnia wolna niedziela. Bo gdy zaczną się lekcje biologii i te sprawdziany CO LEKCJĘ, to czarno widzę tą niedzielę. Teraz idę już spać, bo na 07:00 lecę do koścoła. Dobranoc Wszystkim!