- Współczuję. Ale kocham Cię. Nie chcę, byś była wiecznie smutna. Wiem też, że Ci nie pomogę, ale chciałabym jakoś spróbować. Chciałabym, byś się uśmiechała! Pękam przy Tobie. Jesteś wiecznie smutna. Wszyscy są wieczne smutni. Bo mają złe życie, złych rodziców, zły cholesterol. A ja mam dość. To taka mentalność Polaków? Ostatnio rozmowy z Tobą schodzą tylko na ten temat. Kurwa, nie. To moja wina, bo ja tak naprawdę nawet nie próbuję Cię pocieszyć. Mam wszystko i wszystkich w dupie. Ale teraz jakoś... Musisz coś wiedzieć. Naprawdę Cię kocham. Naprawdę jesteś dla mnie ważna. Pomimo wszystko. Nic nie wygasło, ale przyćmiło nas coś. Obie. Ciebie smutek, mnie ignorancja. A ja tak nie chcę. Chcę z Tobą rozmawiać, dużo. Chcę gadać o głupotach, jeśli miałoby to przysporzyć Ci uśmiechu. Kocham Cię. Uśmiechnij się dla mnie!
- Właśnie, psuje. A nie powinnam. Nie jestem ważna, nie jestem ważna dla nikogo, rozumiesz? Nawet dla Ciebie. I proszę, nie mów, że jest inaczej, bo jest tak jak ja mówię. Gdybym miała odwagę, nie byłoby mnie już na tym świecie, wiesz? Bo ja tak naprawdę nie wiem po co tutaj jestem. By zużywać tlen? Wiem, że jest milion innych ludzi, którzy walczą o życie. Mogę im podarować swoje oko, nos, usta, język, wątrobę, ręce, nogi, włosy, nerki..serce. Gdybym miała odwagę, zrobiłabym to, aby nie psuć Wam humoru, samopoczucia swoją pieprzoną, bezużyteczną obecnością. Tylko najgorsze jest to, że nie potrafię. Nie potrafię zrobić ostatniego kroku i zamknąć ostatecznie oczy, nie potrafię.. Chciałabym zobaczyć ludzi, którzy przejęliby się moją śmiercią. Ach, tylko rodzina i fałszywi ludzie.. Wolę się ciąć niż opowiadać, co sie u mnie dzieje. Jest w porządku. :)
zgadzasz się milczeniem.