dzisiejsze osiągnięcie:
z całych rajstop zrobiłam kabaretki przypadkowo dziurawiąc je niczym niejeden markowy ser żółty.
ha, nie umiecie tak.
i doszłam do wniosku, że jeżdżenie morgobusem z aleji bardzo późnym popołudniem jest męczące,
bo te małe wewnętrzne lampecki dosłownie usypiają,
ale na w pół śpiąc pocieszyłam się, że Madź jest z morgów, jakby co zadzwonię, żeby mnie wyciągnęła z wesołej xD
ale wysiadłam
marzłam na zawodziu obserwując latarnie
działające prawie jak te ciężkowickie, na ocet, tyle że tamte świecą co druga, a tu
świeci-świeci-mruga-zgasła-zgasła-mruga-świeci-świeci-mruga-zgasła-mruga-świeci-świeci-mruga-zgasła-zgasła-mruga-świeci itd.