Byłam dzisiaj na poczcie,
czesne trzeba było zapłacić,
potem skoczyłam do biblioteki, musiałam książkę przedłużyć, przez te sesję nie mam czasu czytać :(
a termin wisiał i zbliżał się złowrogo,
i tak wyszłam z tej biblioteki,
idę na przystanek,
i widzę, tramwaj mi zwiał, awesome!
I tak w brzuszku mi zaburczało, patrzę Lewiatan...
przed oczami stanęła mi wizja batonika,
i zaczął się spór pomiędzy częścią mnie tą rozważną, a częścią mnie tą zdemoralizowaną,
i nader zaskakująco szybko pokonałam argumenty tej rozważnej i poszłam po coś do jedzenia ^^
dyć.
mejbi mor lejter.
end nał.
mikro :[