cholera.dlaczego jak cos sie zacznie psuć,to leci jak lawina?
mam taki straszny mętlik w głowie...z jednej strony cos wyczekiwanego,od tylu lat,i może pożadane już z przyzwyczajenia...a z drugiej cos zupełnie nowego,nieoczekiwanego,wywołujacego uśmiech na twarzy....
dlaczego w kazdej innej sytuacji znajduje sie ktoś,kto mówi mi co mam robić,jak żyć a teraz nikogo takiego nie ma?
pomogłaby mi zwykła rozmowa...kurwa,nawet pogadać nie ma z kim....