Fot. By Vena
Moje kochanie, mój anioł. Zdjęcie z 19 lutego zeszłego roku, moich urodzin i jednoczesnie moich ostatnich chwil na jego grzbiecie... pomyśleć ze miesiąc później juz GO nie było... [*]
Koń, który nigdy mnie nie zawiódł, który dał mi siłę i wiarę, na którego grzbiecie każda chwila była magiczna i niepowtarzalna, a kazdy skok był zabawą. Koń, który był pocieszeniem na złamane serce, na kłótnie z rodzicami, niepowodzenia w szkole. Przyjaciel, który zawsze wysłuchał, pozwolił wycierać łzy w swoją grzywę. Koń który mimo swojej ogromnej siły i wielkości był najsubtelniejszym ogierem na świecie. Koń u którego kładłam się wieczorem w boksie i budziłam rano z jego chrapkami nad głową. Koń który moim zdaniem zasługuje na pomnik. Koń za którym wciąż nocami płaczę.
Rubin... na zawsze w moim sercu. :(
Jeśli wierzycie w to, że konie potrafią kochać to Rubin kochał mnie całym swoim wielkim ogierzastym sercem, a ja jeszcze bardziej kochałam i wciaż kocham Jego.