"Idziemy razem czy zostajesz?
Ja też się boję
Boję się, naprawdę się boję
Mój lęk jest moim przekleństwem i siłą
Czasami siedzę w domu
A czasami rzucam się z furią na świat
Mój świat bywa w różnych kolorach
Idziemy razem czy zostajesz?
ja tez się boję
Naprawdę znam strach
Może jutro wyjdę na ulicę
A może zostanę w domu
Mój lęk jest moim przekleństwem i siłą"
Tak mnie dziś naszło na zastanawianie się nad swoim życiem, nad tym co robię, jaka jestem. Ech, taka, owaka czy inna- jestem sobą. Czasem wredna, zwykle szczera az do bólu. Ale co to zmienia? Chyba tylko to, że nie każdy jest w stanie to tolerować. Ech, i co z tego... Smutno mi trochę. Wczoraj dowiedziałam się o śmierci byłego gitarzysty z kapeli. Ech, nawet nie chę bardziej rozwijać tego tematu. Po prostu mi smutno. Tak się zastanawiam teraz w jaki sposób ja marnuję tudzież marnowałam swoje życie. Krzywdzenie się, autodestrukcja, wyniszczenie psychiczne i fizyczne. Chce mi się płakać i krzyczeć na przemian. Ech. Nie wiem czy umiem być inna. Ale staram się. Staram się nie popełniać po raz kolejny głupich błędów. Bo mam dla kogo. Bo ktoś mnie wspiera. Bo ktoś daje powód do życia. Nigdy nie uda mi się w pełni za to podziękować, chociaż tak bardzo bym chciała.
Mam wyniszczoną psychikę ech. Znów zagubiłam się w tej nieznośnej ciszy, ciszy swych myśli. Ale za chwilę znów zacznie się wojna, burza. Jak zawsze nic nie ma swego ustalonego miejsca. Burzy się, plącze, kotłuje, przeplata. Tysiące niespokojnych myśli przeplatające się z setkami innych. Przywykłam do tego. I chyba wszyscy, którzy choć trochę mnie poznali. Czasem nie wiem, co mam robić, czasem robię wszystko źle. Czasem ranię osobę najbliższą memu sercu, choć na to nie zasłużyła. Nie umiem tego sobie wybaczyć. Przepraszam...
Upadki, wzloty..
Mimo wszystko jestem zadowolona z mego obecnego życia. Najważniejsze jest w nim jedno- szczęście osoby, którą kocham.
Ach, zresztą.
Już nie ma mojego życia.
Jest nasze.