Z dzisiejszego rowerowo-justynowego wypadu :D
Punkt 14:30 (około) wybrałyśmy się z Bambi na rowery, wzięłyśmy sobie kocyk, kupiłyśmy magiczny napój, obczaiłyśmy nowe miejsce i leżałyśmy sobie na łącze :D pogadały, popiły, zrobiły zdjęcia, pozbierały się i pojechały. Ponad 20 km przejechane. Moje nogi odpadają :D
Potem jeszcze spacer, lody, spacer i powrót do domu :P
Takie dni są świetne :)
Ten wieczór miał trochę inaczej wyglądać, ale się pokomplikowało trochę.
"Ja: - Jedziemy do muzeum pożarnictwa?
Justyna: - Przecież byłyśmy w gimnazjum!
Ja: - Ja? jo nie byłach.
Justyna: - No, jo tyż."
hahaha :D
Ja Jeleń tyś je dobro :D
PS. I wcale nie tak łatwo było zrobić te zdjęcia :P