Misto ponownie zalewa przezroczysta zimna posoka deszczu. Nie wiadomo skąd, nie wiadomo dlaczego. Motyw deszczu jest ostatnio nieodłącznym elementem każdego dnia. Patrząc za okno mam wrażenie, jakby ktoś znowu odkręcił nad nami kran i próbował napełnić nas deszczową zalewą niczym wazon na kwiaty. W tym wszystkim jest trochę magii. W szczególności tuż po deszczu. Przekonałem się o tym wczoraj.
I nadal nie wierzę, że się tego podjęłem. No ale. Nie narzekam. Wręcz przeciwnie. A efekty może będą za jakiś czas.
Pan z politechniki kazał mi się zbadać. Aż tak źle ze mną? Hmmm... Pani spotkana w Malcie kupiła zepsuty portfel. Przez nią wróciłem do domu po dwóch dniach. A kiedy zapytano mnie co robiłem przez te dwa dni, do głowy mi przyszło, że robiliśmy galaretkę. (?). Ale po co komu wiecej informacji. Moja sprawa! Ha! No dobra... Nasza.
"Ona tańczyła. Tańczyła w jakiejś zadymionej budzie. I była, cholera jasna, szczęśliwa. Muzyka grała, ktoś wrzeszczał... Cała buda aż trzęsła się od krzyku i rzępolenia... A ona tańczyła, tańczyła, tupała obcasikami... A nad dachem tej cholernej budy, w zimnym, nocnym powietrzu... tańczyła śmierć."
Breaking Benjamin - Dance With The Devil
Ten zespół zostanie ze mną na dłuższy czas...