Wahałam się na tym, czy ..opowiadać...opisywać Tu w ten sposób moje życie. Nadal mam wątpliwości co do tego :) ale zobaczymy. Mam 15 lat. Postanowiłam, że nie będę w żaden sposób promowała tego photobloga, rozsyłała linku, jeżeli ktoś zabłądzi i tu trafi, śmiało czytaj, jeśli chcesz. To będzie coś, w rodzaju elektronicznego pamiętnika, zważywszy na to, że nie mam czasu na ten papierowy. Będę poświęcała część mojego wolnego czasu, by coś tu napisać, to na pewno mi pomoże patrząc na to iż w moim życiu obecnie jest masa zawirowań, a osób ktorym naprawdę moge się 'wyżalić' jest dosłownie garsta. No więc: witam. :)
Dzisiejszy dzień upłyną mi dość nie miło.. nie miałam siły na to, by zrobić cokolwiek. Rano na to, by podnieść się z łóżka, potem na to by być w szkolę. Na szczęście już o 13 byłam w domu. Spacer w deszczu sprawił że bardzo zmarzłam, ale mimo to cieszę się że deszcza padał. dziwnie brzmi a jednak. miałam pare kilometrów na to, by przemyśleć pare spraw. Rozmowa z Patrykiem zaowocowała tylko tym, że dowiedziała się, że ma dziewczynę. Jakoś ciężko slucha się, że były chłopak ma dziewczynę, ale cóż poradzić. Najgorsze jest to, że chyba nadal coś do niego czuje, on do mnie też z tego co mówił. Ale czy to ważne? ja jestem z Kamilem a on z Martą. w tym przypadku przyjaźń byłaby najbardziej trafna, ale czy tego własnie chcemy? Serce ciągle dyktuje mi coś nowego, zaś rozum jasno określa co mam robić. Gubię się. W tym co czujem, w tym czego chcę. Nie chcę nikogo zranić ale też nie chę być raniona. Dawna miłość powróciła, co niesie za soba kolejne komplikacje+namolny typ odemnie+kolega z klasy z którym ostatnio jestem baardzo blisko. i co tu robić... z jednej strony wiem, czego chce a z drugiej mam totalny rozpierdol w głowie. Po dzisiejszym spacerze-mokra, przeziębiona i zmarznięta, doszłam do wniosku iż wcale nie lubię jesieni, którą przecież kiedyś tak bardzo kochałam... Teraz, poza kolorowymi liśćmi nic z tej pory roku nie sprawia mi radości. ZIMNO SZARO I PONURO. Pogoda psuję plany na każdym kroku i wpędza mnie w tzw 'jesienny natrój' nie koniecznie korzystny dla wszystkich. Ostatnio wszystko się kompliukje. Tata olewa, nie stara się nic zmienić, a powinien zmienić w sobie dużo. Mama jest smutna i przygnębiona. Wciąż. a ja bezsilna. Pomysł rozwodu mnie rozbił. ale jesli tak ma być lepiej? Przez to wszystko wróciłam do samookaleczania. To słowo brzmi strasznie mimo iż dla mnie to normalne i codzienne. Przyzwyczaiłam sie do tego, jak do słodzenia herbaty, czy spania w skarpetkach. Wiem , że to zły nawyk ale nie potrafię z tym skończyć. Robię to ciągle, nawet nie czując już bólu...podobno to źle....Zaraz mama wróci wraz z siostrą. Siostrą... która wciąż działa mi na nerwy...podcina skrzydła i zatrówa życie...yhh. czasem jest 'normalna' ale w 99% czasu, w którym z nią przebywam robi mi na złośc i sprawia, że mam doła. Dodając to przez nią zaczęłam się ciąć.Pogoda masakryczna. Humor zły. Cisza w głośnikach i herbatka w ręce, oraz nadrabianie czasu z Ukochanym. Dam radę?