30 lat temu
Rok dwudziesty kilka dni temu wyznaczył nieznaną mi dotąd granicę. Czternastego stycznia Paulinka obchodziłaby swoje 30 urodziny.
30 lat temu przyszła na świat, po raz pierwszy otworzyła swoje oczy, 20 lat później zamknęły się one na zawsze, a lada moment 2020 rok przyniesie okrągłą dziesiątą rocznicę kiedy mojej siostry nie ma już w tym świecie.
Wielokrotnie w swoim życiu jako 16-17-18 latek potrafiłem zwizualizować sobie jak będzie wyglądała przyszłość, jak może wyglądać. Przegapiłem tylko w którymś momencie to, że nie potrafiłem wyobrazić sobie przyszłości Paulinki, przyszłości z nią, był to zamazany obraz, który w tamtym okresie czasu, kiedy wszyscy i wszystko było na miejscu nie przyprawiał mnie o największe dreszcze mojego życia, nie mogłem wiedzieć i nie byłem w stanie odczytać tych wszystkich znaków w taki sposób w jaki zrobiłbym to dzisiaj.
Nigdy nie zapomnę sytuacji która dziś wydaje się być wręcz niemożliwa. Sytuacji z ostatnich urodzin Paulinki z 14 stycznia 2010 roku kiedy dałem w prezencie Paulince jej zdjęcie, w pięknej czarnej ramce, która pasowala do wystroju i jej białych ścian w pokoju. Oprócz zdjęcia Paulinka dostała masę kwiatów, a zdjęcie które jej dałem nieświadomie położyła pomiędzy te kwiaty, wtedy nabrało to wrażenia czegoś dziwnego, nieosiągalnego, niemożliwego w tamtym czasie. Mama zauważyła, zwróciła uwagę z lekkim niepokojem, żeby Paulinka odłożyła swoje zdjęcie w inne miejsce, że bardzo źle to wygląda. Wtedy dla mnie nie było to niczym wielkim, zwykły przypadek i po prostu źle położone zdjęcie, a czym jest to dzisiaj? czym było to dla mnie jak pierwszy raz sobie o tym przypomniałem? Chcąc czy nie chcąc to był jakiś znak, na urodzinach Paulinki była najbliższa rodzina, mama, tata, Ja , babcia, dziadek, ciocia i kuzynka, w momencie w którym mama zwróciła uwagę na tą niezręczną sytuacje wzrok wszystkich automatycznie został skierowany na zdjęcie i kwiaty, wzrok wszystkich, Paulinki także, która z uśmiechem na twarzy przełożyła zdjęcie w inne miejsce. Nikt z nas nie był wtedy świadomy tego, że po 12 maja, właściwie 4 miesiące później będzie ogród, ogród w którym znajduje się duża część nas, naszych wspomnień, naszego życia i, że właśnie w tym ogrodzie aż po dziś dzień będzie zdjęcie Paulinki, a wokół tego zdjęcia masa kwiatów całodobowo przez 365 dni w roku, od prawie 10 lat!
Bez odpowiedzi pozostaną moje pytania.... Jakby dzisiaj wyglądało jej życie? Jakby dzisiaj wyglądała? czy byłaby już mamą? czy byłaby osobą szczęśliwą?
Istnieją też pytanie na które potrafię odpowiedzieć.... Czy znalazłaby dla mnie chwile? Czy zaprosiłaby mnie na kawę? Czy wypiłaby ze mną piwo przy ognisku? Czy pomogłaby mi z jakimś problemem? Czy mógłbym na nią liczyć? Czy tak jak kiedyś zrozumielibyśmy siebie bez słów?
Tak! Na całą serię tych pytań zdecydowanie odpowiem Tak! Na pewno nadal miałbym siostrę, życiową przyjaciółkę i osobę bez której nie wyobrażałbym sobie życia, ale prawie już od 10 lat jej tu nie ma, fizycznie odeszła, nieświadomie, nie chcąc umierać, nie chcąc odejść na zawsze.
Odebrano jej ten dar, bo życie jest darem, a razem z jej odejściem odeszła część mnie, moja mama jest dzisiaj kimś innym niż 10 lat temu, od tamtej pory wszystko wygląda inaczej i choć trzeba było stopniowo ustępować temu, że czas płynie, że należy funkcjonować i żyć to i tak wiem, że gdyby Paulinka żyła to byłoby o stokroć inaczej, potrafię wyobrazić sobie ten stan, czułem to 10 lat temu, ale pamiętam te dni przepełnione po prostu normalnością i spontanicznym podejściem do następnego dnia.
Wciąż czuje żal, pamiętam jak ciężko nam było przeskoczyć z roku 2010 na rok 2011, pamiętam 31 grudnia 2010 roku to co działo się u mnie w domu przed godziną 24:00 kiedy wszyscy na zewnątrz wiwatowali i witali z radością nowy rok, dla nas, dla mnie, dla taty i zwłaszcza dla mamy był to kolejny dramat, bo wtedy weszliśmy w nowy etap już nie 4-osobową a 3-osobową rodziną, była cisza na przemian z płaczem i rozdzierającym się sercem mojej mamy, która jest osobą niezwykle spontaniczną i dla której to było koszmarne przeżycie, jedna prosta cyferka więcej, a przyrządziła bardzo wiele łez, ale mój żal nie opiera się tylko na cyfrach, na tym, że czas płynie. W tej naszej tragedii nie dość, że żal mi Paulinki, że musiała odejść to jeszcze jest żal mi naszej mamy, dla której ta tragedia i fakt tego, że musiała pochować swoją jedyną córkę, pierworodną, najpiękniejszy swój kwiat, przez 20 lat pielęgnowany. To nie do przyjęcia, dla mnie nie do przyjęcia, że żegnałem siostrę, dwa lata starszą kompankę ze swojego dzieciństwa, że jako młody człowiek wchodzący w świat dorosłych zostałem tak spoliczkowany tego przeklętego dwunastego maja.
Mimo, że dziś żyjemy, funkcjonujemy, chcemy czegoś od życia, bo tak trzeba..... to i tak już na zawsze i do ostatniego tchnienia jest to uczucie, że tam w ogrodzie są nasze najpiękniejsze wspomnienia.
Z tego miejsca powiedziałbym i wymienił najpiękniejsze życzenia, ale nie jestem w stanie tego zrobić, nie potrafię złożyć życzeń siostrze, zrobię to inaczej. Napiszę 4 słowa o których piszę już od lat, te słowa wyrażają więcej niż może się wydawać. Dla mnie są one odpowiedzią na tragedię która stale tkwi w moim sercu.
12 MAJ NIE ZWYCIĘŻYŁ.
12 MAJA 2025
14 STYCZNIA 2025
1 LISTOPADA 2024
12 MAJA 2024
14 STYCZNIA 2024
1 LISTOPADA 2023
12 MAJA 2023
14 STYCZNIA 2023
Wszystkie wpisykoora
24 KWIETNIA 2010