jakie pyszczki ; o enklawa z natalą ;d
kiepsko. poczucie jakiejś kurwa beznadziejności w środku. nie bardzo ogarniam kolejne dni, nie chcę nigdzie wychodzić, nie chce mi się z nikim widzieć ani rozmawiać. nie chce mi się siedzieć przy tym zasranym laptopie, nie chce mi się czegokolwiek robić w ciągu dnia, ale też nie chcę spać. w pracy już nie liczę godzin do końca, bo bez różnicy o której wrócę, skoro i tak nikt na mnie nie czeka, nikogo to nie interesuje. nie było cienia kłamstwa w tych słowach, gdy mówiłam, że jesteś moim sensem. dodatkowo włączyły się znów schizy na bani. te same sny, te same przebudzenia z krzykiem w środku nocy, te same lęki, poza tym ciągnie do ćpania, w chuj ciężko sobie odmawiać wiedząc, że i tak wszystkich to jebie. tak bardzo potrzebuję kogoś kto posiedzi ze mną choć 15 minut bezinteresownie, przytuli mnie i powie, że wszystko będzie dobrze, bo ja mam siłę, a on wiarę we mnie. albo chociażby powie 'fajnie, że już jesteś' gdy wejdę do domu. lub zadzwoni i zapyta co u mnie słychać. albo przyjdzie na herbatę bez uprzedzenia i z uśmiechem usiądzie na łóżku ciesząc się ot tak poprostu zarażając mnie tym. potrzebuję bliskich jak i zarówno kogokolwiek, kto we mnie wierzy. potrzebuję rozmowy, szczerzej rozmowy. potrzebuję uśmiechu, dotyku, miłości, uczuć, czasu, wiary, siły, nadziei, chęci. nie piszę tego teraz tutaj, bo to ma być forma apelu do kogoś, tylko dlatego, że nie mam gdzie tego wszystkiego umieścić, a tymbardziej komu tego powiedzieć. ściska mnie od środka, a łzy moczą mi policzki i dekold.
'mój świat bez Ciebie.