Czas ucieka tak szybko. Rok temu ostatni bieg miał miejsce w Toruniu- 10 km.
I nagle myśl jak szybko minęło. I nagły strach, obawa, niepokój...
Szukaj. Organizuj. Myśl i planuj.
To już za 1,5 roku.
I jeszcze większy strach. Radość i strach jedocześnie.
Nie mam jeszcze sukienki. Nie ma jeszcze tego.
I nadszedł dzień kiedy niepokój stał się silniejszy.
Trzeba a co chcę. Lista gości.
Smak tortu. A wole najwzyczajniejszy, naturalniejszy i nie zapychający.
Sukienka. Taka czy inna?
Taniec. Piosenka. Dobry wybór?
I jeszcze co powinnam a co nie?
A może na samym końcu, spokój nadejdż.
Liczymy się my.
Liczysz się ty.
Licze się ja.
Potwierdzenie terminu w kościele.
Poszukiwanie sukienki.
I jeszcze jakiś trening, tak jutro przydałby się jakieś bieganie.Oczyścić myśli, zwolnić i uspokoić odstrzał tego co musi być, co trzeba i na spokojnie i dobrze wspólnie się przygotować. Jeszcze 1,5 roku.
Jeszcze niby tak długo,, a jednak wkrótce.
Chwilowo siły opuściły. Z czego to wynika?
Przed ostatnie święta w domu.
Dziwne uczucie. Będę wracać, ale już inaczej.
To miejsce też będzie inne. Jejku jak inne.
Będzie inaczej. I wreszcie nadrobimy, będziemy a nie będziemy bywali a będziemy razem.
Razem a nie osobno. Razem aż do znudzenia.Razem i tyle szczęścia. Budzenie nie będzie takim problemem.A sen będzie inny jak i poranki.