dzisiaj druga wojna światowa.
miesiąc temu powstanie warszawskie.
na "szczęście" tylko rocznice.
śmierć
przelana krew to ostatnio temat moich głębokich rozmyślań (skutek pobierania krwii, nasilony ostatnio w robakowym żywocie)
czarna, gęsta, lepka,
czasami bordowa
Chwała i cześć poległym!! Whisky w dłoń.
kiedy wracałam ze szkoły do domu doszłam do wniosku, że jednak czas zacząć się uczyć.
spokojnie, przeszło tak szybko jak przyszło.
przynajmniej wiem już z czego maturzysko :)
poza?
na "znaku pokoju" zapątałam się w...guzik.
niby nic, ale właśnie rękę (w domyśle: POMOCNĄ) wyciągnęła do mnie sorka Es
zaśmiała się radośnie.
nieświadoma zupełnie uśmiechnęłam się i pomyślałam, że matma wcale nie jest taka zła.
do czasu.
to brzmi dramatycznie.
dokładnie do czasu, w którym dowiedziałam się, że właśnie ona została moim wychowawcą.
potem usłyszałam, że "Walaska będzie ciągnąć w górę".
tak.
całe wakacje brakowało mi tej "Walaski"
będzie źle.
a potem tylko gorzej :)
zawsze o tym marzyłam!
lubię moją samotność.
w menu płatki z mlekiem przez cały tydzień.
love is burning thing na maxa.
cisza.
codzienne odkurzanie.
zero pytań, gdzie, dokąd, z kim, za ile.
łiski moja żono.
tylko zaczynam mówić do siebie. to chyba zły objaw.
w każdym razie
AMDG
DO DZIEŁAAAAAAAAAAAAAAAAAa
pax ( ach, ta tęsknota za łaciną... coniunctivusY!już lecę! linguam latinam amo!!)