Nie wiem tak na prawde co naszlo mnie, aby napisac notke na ten temat, bo zakochana nie jestem, ani nic z tych rzeczy.
Doszłam do wniosku iż niektorzy ludzie nie potrafia kochac, sa tylko zaslepieni osoba, w ktorej ją widzą.
Przez to uczucie zaniedbuja znjaomych i ludzi, na ktorych zawsze mogli polegac, a gdy przychodzi czas pomocy od bliskich dowiaduja sie, ze wszyscy sie odwrócili. Czy tak powinno byc? Wydaje mi sie, ze wszystko trzeba rozłozyc i podzielic w taki sposob aby kazdej osobie dac odrobine swojego towarzystwa i wsparcia gdy najbardziej sie go potrzebuje!
Miłość jest to tylko dowolna ilosc emocji zachodzaca pod wplywem silnej więzi.
Mozemy opisac ja w postaci trzech skłaników takich jak:
*intymnosc - inaczej bliskość okazywana w różny sposob np. pożądanie partnera, czy nawet rozumienie go
*namiętność - inaczej pasja, czyli przezywanie silnych emocji np. zazdrość, tęsknote, czy radość
*zaangazowanie - inaczej zobowiazanie, czyli przeksztalcenie milosci w stały zwiazek
Właśnie chcialm nawiązac do tego ostatniego, ze przez zaangazowanie tracimy wszystko co dzieje sie do okoła nas i prawie wszytkich ( o czym wspominałam wyzej). Nie jestem jakims tam hejterem miłosci, bo sama kiedys chcialbym sie pozadnie zakochac, ale prawdziwie i z przyjaciółmi w moim gronie! Mam nadzieje, ze kiedys nadejdzieten czas i piekne chwile, ktorych nigdy nie zapomne :) Tylko ja po prostu sama musze tego chciec, bo nie mam zamiaru robic czegos wbrew swojej woli i byc z partnerem, bo on sie w tym zaprawil... Mam nadzieje, ze z wiekiem przyjdzie mi wszystko samo i bede jedna z tych, ktore chodza z głowa w chmurach ;***
Ale sie rozpisałam
Siemix