Nie jest dobrze... Jest chujowo.
Nie z bilansem, bo ten w miaarę okej.
Jak na razie zjadłam:
śniadanie: chleb razowy z almette i chilli - 150 kalorii (?)
I nie wiem co zjem jeszcze, jakby co to zrobię edit. Nie chce mi się nic robić, jakiś taki nie fajny dzień. Dobija mnie wszystko, tak mega. Brakuje mi pewnej osoby, brakuje mi jej, tej która zawsze umiała pocieszyć, zrozumieć. Nie mam nawet z kim porozmawiać jak nastolatka z nastolatką. Beznadzieja...
Loneliness- that's hurts.
EDIT:
Byłam u koleżanki, a jej mama, jak to każda zatroskana matka poczęstowała mnie rosołem. Zjadłam również banana oraz kilka kęsów wafla z karmelem. Mój bilans jest jakby to ująć... Lekko nadwyrężony, ale co tam!
Zastanawiam się czy jest sens prowadzić tego bloga... Czy my dziewczyny nie potrafimy same dać sobie rady? Poza tym, niektóre z Was ważą np. 48kg albo mniej i jestem o to mega zazdrosna xd. Fbl zabiera mi również masę czasu, więc poważnie przemyślę, czy nie dać sobie spokoju, wiem, że nic wielkiego tu nie zdziałałam, mimo to jest mi trochę szkoda.
bestrongbestrongbestrongbestrongbestrongbestrongbestrong...