Eh nie ogarniam juz powoli tego. Czuje sie jakbym miala złamane serce. Jak wtedy kiedy mialam lat 15, taka dziecięca milostka, takie drobne niepowodzenie. Mam chlopaka, juz ponad rok jestesmy razem. Ostatnio kogos poznałam i nie ukrywałam ze jestem w zwiazku no i okej. Zachowałam sie tak jak trzeba. Widzialam, ze on byc moze chciałby czegos, ja w srodku sama nie wiem.. rozdarta ale zasady to zasady. Raz chyba próbował wywrzeć na mnie zazdrość i o dziwo, i o dziwo kurwa bylam zazdrosna sle zareagowałam obojętnie, jak dobra kolezanka kibicując. Rozmawialiśmy bob stop, teraz sie oddaliliśmy, czuje sie z tym źle. Tak jakbym przez chwile ulokowała uczucia w 2 osobach. Mieszkam ze swoim chłopakiem, mamy tyle wspolnego i wiem ze darze go uczuciem, dlatego nie zrobilam niczego co mogłoby byc zle. Jednocześnie czuje sie okropnie zle w srodku, jakby wlasnie przeminęła jakas moja młodzieńcza milostka a ja zostałam znowu z tym cholernym smutkiem. Czy to znaczy, ze tak naprawde nie kocham swojego chlopaka, mam cos pod kopuła czy sie pogubiłam? Nie jestem w stanie sobie odpowiedzieć ani na to czy to dobrze, ze jestesmy razem. To nie jest normalne.