Fotka z Łodzi z moją Antu dzień przed koncertem Marsów.
Szwendaliśmy się trochę po centrum, piliśmy wódkę z energetykiem w starbucksowym termo-kubku na beszczelnego pod Andelsem, trochę wcześniej Bartek zbeszcześcił ( już nie powiem w jaki sposób ) jakiś pomnik, potem wybraliśmy się do fajnego klubu/pubu, czyli ogółem było wesoło ;D
Jeszcze potem w obawie przed wytrzeźwieniem zrobliśmy sobie z Kamcią w hotelu jakieś after party i naprawdę nie wiem jakim cudem wstałem z łóżka o tej 7.. Na szczęście czekało nas pyszne samoobsługowe śniadanko ( czyli nakładaj ile chcesz xD) + kawa i jakoś dałem radę pod halą być już po 11 jakoś.
To tak w skrócie o Łodzi. Póki co, nie planuję żadnego wyjazdu, nie wiem, może na Sylwka jakiś Berlin, ale zobaczymy. Teraz najważniejsze są dla mnie studia i tego będę się trzymał. Poza tym trzeba zbierać kasę na tour. Co prawda nie wiem kiedy ONI właściwie mają zamiar wrócić itd., ale chyba już bliżej niż dalej. Nadal czekam. Czasami odnoszę wrażenie, że to wraca, choć z drugiej strony wydaje mi się, że to tak naprawdę nigdy nie odchodzi...