I część
Był to piękny i promienisty poranek wakacyjny. Promyki słońca przebijały się przez żaluzje w pokoju w którym leżała Sam. Była to dokładnie godzina 9:40 gdy zadzwonił budzik. Dryńń dryyń dryńń.. o nie trzeba wstać ( pomyślała ). Sam z niechęcią ubrała się i poszła do łazienki. Otworzyła okno powiał lekko wietrzyk i słychać było rżenie koni na padoku. Gdy już wyszła zauważyła mame w bardzo dobrym humorze. Pihciła do niej kanapki . Cześć mamo -zaczeła. Czesć Sam. Dzwoniły Violetta i Katrin chciały dziś do ciebie wpaść więc powiedziałam im żeby przyjechały coś po 10... Sam spojrzała na zegarek ( była to dokładnie 9;50 ) Kurdę .. nie zdąże !- odsuneła szybko krzesło i poszła zaglądnąć do szafy. Jak zwykle zresztą panował tam nieład. Wyszukała tak na szybko jakieś bryczesy w kratkę. kolorowy T-shirt i pobiegła wzionść kanapkę i ubrać sztyblety. Popędziła do stajni trzaskając drzwiami od domu. Wychodząc w biegu krzykła : JA LECĘ PA ! Weszła do stajni cichym rżeniem przywitały ją klacze z zrebakami. Sam szykując szczotki słyszała ,że ktoś nadchodzi do stajni. Były to Violetta i Katrin. ( jej przyjaciółki ) . Czeeść dziwczyny odparła. - czesć. ! odpowiedziały. No to tak proponuję wam dziś trening skokowy .. Co wy na to ? oooo Może być. No Okej przydziele wam konie lecz najpierw musimy nakarmić klacze z zrebakami i wypuścić je. Violetta ty wez Rudą. A katrin Nestię . - uważaj czasem może wyjść na ciebie z zębami hehe.. to normalne nie bój się . A ja zabiorę się za Delicję ( izabelowatą klacz ) , Pomyślała że jeszcze niedawno temu po urodzeniu zrebaka Delicja nie dała się zbytnio dopuśćić do boksu... Jeśli teraz udało by się zrobić postęp to już będzie coś ! - pomyślała w głębi siebie. Odchyliła delikatnie drzwi od boksu klaczy.. Klacz widząć ,że ktoś wchodzi odrazu zaczeła dzielnie czuwać i bronić zrebaka.. nie pozwoliła dojść do niego.. - Spookojnie moja mała. To ja tylko Sam chciałam ci wsypać paszę.. po czym zrobiła to ale cały czas obserwowała reakcję klaczy. Delicja stuliła uszy odsuneła się do ściany boksu .. A zrebak podążał za nią. Spokojnie malutka.. nie skrzywdzę cię.. chciałam jeszcze tylko ciebie wyczyśić.. Sam wiedziała że wszystko nie musi udać jej sie odrazu.. ale miała promyczek nadzieji w sercu że tym razem Delicja jej zaufa. Tak jak kiedyś.Spokojnie... Podeszła do klaczy. Nadal tuliła uszy. Ale już było plusem to że nie żuciła się na nią w boksie.. tak jak robiła to kiedyś z innym zrebakiem ( wspomianiała ) jakiś mały sukces mamy już za sobą ! ucieszyła się.Dobrze maleńka.. spoookojnie... Podeszła do szyji i zaczeła delikatnie czyścić szczotką z długim włosiem.. kurzu było tyle co niemiara.. klacz już się uspokoiła więc Sam pozwoliła dojść do grzebietu klaczy. Czyściła i czyściła.. z wielkim uśmiechem na twarzy. Jednak ten uśmiech nie trwał długo.. - Gdy doszła do zadu klaczy.. skłoniła się lekko ku stawu skokowego zobaczyła że klacz ma opuchniete.. Tak z dnia na dzień nie wiadomo jak i czemu to się stało.. Spojrzała na zrebaka.. maluch miał lekko podpuchnięte nóżki.O nie tylko nie to ! pomyślała w głębi siebie .. pogłaskała na koniec klacz dała jej marchewkę i przetarła jeszcze poidło. Zamkneła drzwi. Energicznie pobiegła.. do Mamy w domu. mamo mamo wołając ! - Delicja ma opuchnięty staw skokowy !. Dzwoń po Williama ( był to miejscowy weterynaż który zawsze przyjeżdzał do jej stajni. Dobrze zadzwonie. Dobrze że mnie poinformowłaś.. tak byśmy dalej żyli w niepewności co jej może dolegać.. teraz już chyba pójdzie wszystko z górki.. ( oby oddparła cicho Sam ). Dobra mamo Idę już do stajni.. gdyby się coś działo będe cię informować. Dziewczyny na mnie czekają. .. Poszła do stajni. I co dałyście radę z klaczami? - Noo pewnie.. a te maluchy są słodkie... hehe podśmiechując się . Sam odparła dobra. wyprowadzę je. A wy idzcie po Karmela i Nelly. Ok idziemy. Wyprowadzając klacze na pastwisko.. przypomnialo jej się że miała oddać owijki Katrinie...Weszła do stajni. Nie chciała tego momętu jednak.Wspomienia z Liderem wróciły. . Zabolało ją serce. Gdy spojrzała na puchary, medale i ich skokowe siodło najlepszej marki. Podpisane Sam i Lider . Popłyneły jej łzy po poliku. choć wiedziała że to już był zamknięty rozdział... może jeszcze wszystko się odmieni ! odparła. Dziewczyny weszły z końmi. - To zabierajcię się za czyszczenie i siodłanie.. A Katrin tutaj są twoje owijki. porzyczyłaś mi je a ja zapomniałam ci je oddać <zawstydzona >.Ja idę na padok przygotować wszystko. Idąc ujrzała swojego wałaszka Lidera.. zarżał cicho gdy ją zobaczył bo wiedział już jaka to osoba do niego idzie .. Hej maleńki.. wiesz jak mi cię brak.. ( lider ma 5 lat ma oogromny potęcjał skokowy skoki to jego życie uwielbia to ! jednak złapał kontuzję i musiał narazie przestać skakać.. Sam strasznie cierpiała.. ale takie jest życie. . miała cichą nadzieje w swoim sercu że jeszcze do tego wrócimy... To co koniku dziś wezniemy cię juz 2 raz na lonże... spróbójemy już kłusować.. ( tak zalecił im weterynaż ). Dobrze musze iść teraz prowadzić trening.. Papa misiaku.
- Dziewczyny idziecie wkońcu czy nie. !? no idziemy idziemy. kończę zakładać ochraniacze. . Sam przygotowała maneż. Cavaletti wyższe małe skoki do 60 cm . tak na gimnastykę. Dobra wsiadajcie. .. rozstępujcie je i po 5 min ruszcie do kłusa. Sam jednak nie mogła przestać myśleć o swoim gniadoszu.. Liderze.. ciągle myślała.. co z nim i zemną będzie. chciałaby wrócić do cotygodniowych zawodów. spojrzała na niego. .. I popłyneły jej łzy..
______________________________________________________
To koniec części 1. W któryś dzień postaram się dać część 2 :)
Jeśli komuś się podoba proszę o fajne i zostawić komętarz :).