Ach, naiwna ja. Kiedy mówię coś do osoby trzeźwej, kiedy ja jestem w stanie upojenia, czyli mówię najświętszą prawdę wyznaną w pijackim trybie szczerości, a osoba wydaje mi się od paru lat osobą myślącą, logicznie kojarzącą fakty i ogólnie odbiera bodźce słuchowe, powinna zrozumieć treść, którą chcę jej przekazać o ile jeszcze nie bełkoczę. Jak widać myliłam się, bo dowartościowanie, podbudowanie swojej wysokiej samooceny i potrzeba bycia w samym zasranym środku uwagi jest ważniejsze od dobrego samopoczucia przyjaciółki, jej zaufania i dobrych z nią relacji. Koniec relacji, trafiona - zatopiona, kolejna w ciągu ostatnich dni..