Na drewnianych półkach leżały tysiące zwoi. Niektóre byłu długie,białe inne zaś kremowe i krótkie. Wszystkie były prezpasane po środku skórzanym,ciemnobrązowym rzemieniem. Na ścianie,obok półek wisiały metalowe podstawki a na nich wbite są białe świecie. Wosk spływał z nich oblewając wystające zwoje. Niepewnym krokiem podchodzę bliżej,aby się im lepiej przyjrzeć. Na półkach przywiszone są drewniane tabliczki z wymienionymi literami alfabetu. Ja szukam "R" , jak religia. Na lewej ścianie nie ma takiej litery,więc podchodzę do drugiej. Znajduję ją zaraz na początku. Po chwili szukania w zakamarkach znajduję dwa odpowiednie zwoje. Biorę je,i siadam przy stole znajdującym się na środku pomieszczenia. Na szczęście na stole stoją trzy świece ,aby oddać mi odpowiednie światło. Zabieram się do czytania.
Jak opowiada historia , dawniej na wyspie mieszkała szamanka. Wraz z innymi kobietami prowadziły odrębną religię,składajacą się głównie na oddawaniu czci bogom w postaci martwych zwierząt,a dokładnie koni. Nikt nigdy dotąd nie widział przebiegu tego rytulału,ale niektórzy osadnicy widzieli jak kobiety kupują konia,następnie o brzasku wyruszają do lasu z nożami a zmroku konia brak. Nikt nie miał odwagi się ich spytać co takiego skrywają. Po śmierci starej kobiety,widywano konia na plaży. W miejscu,gdzie częśto się kompała. Po dwóch latach koń przestał przychodzić na plażę,aż do pewnego momentu. Do momentu kiedy na wybrzeżu znalezli ciało dziecka. Była to dziewczynka o płomiennych włosach oraz lodowatych oczach. Ludzie mówią,że te dziecko idealne pod względem piękna. W niewyjaśnionych okolicznościach dziewczynke przygarnęła pewna kobieta. Dziś obecnie jest nową szamanką starej religii. Od 1338 roku nie widywano jej w mieście.
1338 rok? Przecież to 20 lat temu!
To Be Continued ...