mimo tego wszystkiego, co teraz się dzieje, mimo tego, że jest wiele ciekawszych tematów, które nie były już przerabiane na miliardy razy od każdej strony, chciałabym się poskarżyć, że nie mogę się uwolnić od pewnego słowa. jest wszędzie. zaczepia mnie na ulicach, przeszkadza w nauce, zagląda do kieliszka, łypie na mnie z ekranu komputera tuż pod uśmiechniętym słoneczkiem gadu-gadu, siedzi w sosie do spaghetti z torebki, i układa się na nowej poduszce z Ikei wraz ze mną do snu. gorsza od niego jest chyba tylko polityka. słowo to straciło całą swoją magię, cały swój sens, stało się pospolite i tak ohydne, że nie chce mi przejść przez gardło.
pogryzły mnie komary. cholera.
dawno mnie nie było.
idę spać.