A bo byłam dziś na chwilę u tego smroda...
Wracaliśmy z ustki i wyprosiłam tatę zebyśmy tam zajechali...

U niego i Karimki wszytsko ok, ale chyba juz wszytsko zapomnieli, nie wiem, nie miała czasu sprawdzić.
Załozyłam tylko Apuśkowi ogłowie i poganiałam, zeby miał fajne fotki...
Karimka oczywiscie wyskoczyła i rozwaliła płot

No to Apacz też wyskoczył i razem uciekli w pole... bossko... nie doczekałam ich powrotu bo rodzicom nie chciało sie tam siedzić...
No i to na tyle...
Kocham Apuś :*