"W tej książce, która podbiła cały świat, każdy najzwyczajniejszy dzień sześciorga dzieci z małej szwedzkiej wioski przedstawiony jest jak najciekawsza przygoda. Łowienie raków i chodzenie do szkoły, pielenie rzepy i Gwiazdka wszystko staje się okazją do zabawy i umocnienia przyjaźni." lubimyczytać.pl
Pamiętam bardzo dobrze, że bodajże w 4 klasie pani polonistka zadała nam lekturę Dzieci z Bullerbyn Astrid Lindgren.
I była to poważniejsza pierwsza książka przeczytana przeze mnie w trybie natychmiastowym.
Do tej pory pamiętam jak moja wyobraźnia próbowała tekst przeobrazić w obrazki.
Obraz dzieci jadących do lasu zimą na saniach ciagniętych przez konie po świerk został mi do dziś ;)
Tak samo Lisy karmiącej małe jagniątko.
Do książki nie wracałam w późniejszych czasach ale za to do filmu owszem.
Choć nie ma porównania książki do filmu.
Książka jak i zarówno film w tym wieku są dla mnie przeniesiem się do dzieciństwa, które miło wspominam.
No bo kto z nas nie marzył żeby być już "dużym" a teraz chce wrócić do dziecinstwa bo natłok obowiążków i różnych innych problemów wykańczają człowieka?
Moim zdaniem większość.
Tak więc książkę bardzo lubię do tej pory i na pewno gdy już będę miała dzieci będę im ją podsuwać pod nos ;)