Dzwoni budzik. Znowu ta sama denna melodyjka. Jak ja tego nie znoszę! Ósma rano, a ja już na nogach. Muszę wstać. Ale mi się nie chce! Codzienny dylemat: wstać czy może nie iść na pierwsze zajęcia. Leżę i dedukuję. Nie no trzeba wstać. Wstaje już po pięciu minutach. Jeepa Sukces! Stoję. Rozglądam się po moim przytulnym pokoju. Stwierdzam, że jest burdel jak ta lala. Kiedyś się posprząta-wmawiam sobie od czterech tygodni. Znalazłam swoje kapcie i zeszłam na dół do kuchni. Znalazłam kartkę na stole od mamy ,,Jestem w pracy. Śniadanie i kanapki do szkoły masz w lodówce. Dzisiaj wracam o godzinkę później. Całuję Mama. Tak jak zawsze instrukcja zostawiona przez mamę. Zaczyna mnie to trochę wkurzać, traktuje mnie jak pięcioletnie dziecko, a przecież mam już siedemnaście lat. Zjadłam muszelki czekoladowe na mleku i poszłam do łazienki. Umyłam zęby, wytarłam twarz tonikiem, zrobiłam lekki makijaż. Tak jak zwykle nałożyłam fluid, puder, róż, przejechałam eyelinerem po powiekach i maznęłam maskarą rzęsy. Włosy spięłam w kitka. Nic nadzwyczajnego. Wyszłam z łazienki i powróciłam do mego królestwa po ciuchy. Uznałam, że koszula i jeansy będą spoko. Wzięłam torbę, kanapki i wyszłam z domu na przystanek autobusowy.
Już tam był. Stał i patrzał w drugą stronę. Głowę miał odkręconą, ale ja widziałam jego niebieskie oczy i jego zabójczy wzrok. Doszłam na miejsce. Podeszłam bliżej niego. Stanęłam. Odwrócił głowę w moją stronę. Uśmiechnął się. Jego uśmiech zwalał pomału z nóg. Poczułam się jak w siódmym niebie. Patrzeliśmy na siebie jak dwa durnie, nie wiedząc kto ma pierwszy się odezwać. Chciałam powiedzieć ,,Hej, ale właśnie nadjechał mój autobus. Wsiadła. On został tam z innymi ludźmi. Usiadłam specjalnie od strony okna, aby go widzieć. Gapiłam się na niego jak skończona kretynka, on to chyba zauważył bo mi pomachał. Jak się wtedy głupio poczułam. Było mi wstyd. Nie wiedziałam jak ten chłopak, który mi się tak strasznie podobał miał na imię, wiem tylko, że mieszkał naprzeciwko mojej ulicy. Widywaliśmy się na przystanku, a nieraz nawet w sklepie. Od mojej koleżanki dowiedziałam się, że ma osiemnaście lat i studiuję na politechnice.
Dojechałam jakoś do szkoły. Wyjęłam słuchawki z uszu. Weszłam do szkoły, gdzie było pełno osób. ,,Ponura codzienność- pomyślałam. Z tłumu usłyszałam znajomy głos;
- Siema! Ty zawsze musisz przychodzić na ostatnią chwilę?
- A ty zawsze musisz wszystko wiedzieć?
- Dobra weź się co?! Mamy minutę do dzwonka.
- Nie gorączkuj się tak.
To była Aga. Moja najlepsza przyjaciółka po słońcem. Miała jednak dwie wady; zawsze się śpieszy i dużo gada. Ale i tak ją kocham. Poszłyśmy na zajęcia. Pierwsza matma. Masakra!
Doszłyśmy rozmawiając o pierdołach. Rozległ się dzwonek. Przyszła profesor i wpuściła nas do klasy. Usiadłam z Agą na naszym Vipowskim miejscu z tyłu klasy przy oknie. Zaczęło się tak jak zwykle. Sprawdzanie listy obecności, oddanie sprawdzianu, z którego dostałam tróje nie jest źle. Pani Ciechanowska podała temat lekcji i usiadła do biurka, po czym padły magiczne słowa, które tak bardzo kocham;
- Zapraszam do odpowiedzi&
Inni użytkownicy: adamkaczor137nrbimaze1996darcia30lovepmpkolakola1224tomi71aliasrosaagxvdagxdd
Inni zdjęcia: A ja 0o0ointhedark0o0oWiciokrzew na pięknym niebie :) halinamRóże nacka89cwa... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24