Nie dam rady... Nie odnajdę się w tym wszystkim. To już chyba nie dla mnie... Całe to kolorowe, wesołe życie. Nie umiem się uśmiechnąć. Brzydzę się tym co dla każdego człowieka jest piękne... Nie mogę się odnaleźć. Stoję na rozdrożu i nie wiem w którą iść stronę. Porady ? Tak.. Wam łatwo mówić. Ale dla mnie już nawet słowa straciły swoją wartość. Nie potrafię się cieszyć nawet najprostszymi rzeczami... Nic mnie nie bawi, nic mnie nie rozwesela, nic nie jest w stanie poprawić mi humoru. Kładąc się o 22.00 zasypiam o 1.00 następnego dnia, po czym budzę się o 8.000 cała zapłakana... Nic dla mnie nie ma najmniejszego sensu. Obejrzeć film? Ale po co ? Wyjść na spacer? Nie. Nie chcę. W niczym nie widzę sensu. Nie potrafię nikomu zaufać, chodź sama nie raz kogoś zraniłam. Odmawiam pomocy, po czym płaczę, że zostaję sama. Tylko ja i moje problemy. Zamknięta w pokoju, szukam gdzieś ucieczki... W głowie mam masło. Zwariowałam...... ?