Nikt jeszcze nie wie czy
Stare słońce zarysuje nowy dzień
Blaszany huk próbuje dostać się
Przez szyby, w miękki sen
Na ulicy wrzeszczą psy
Herbata wzniosła krzyk, u sąsiada
Ani jedna droga nie prowadzi mnie
Z powrotem w noc
I niby wszystko jest
Tak jak powinno być
Za chwilę zbudzi mnie
Szary świt
Tylko dlaczego ja
Z takim nieludzkim strachem
Nie potrafię
Żyć
Trudno to zrozumieć
Lecz nic nie daje siły by żyć
Jakaś misterna część
W konstrukcji zdarzeń
Pękła
Chciałem zreperować świat
A oto widzę, że sam
Jestem jednym z tych cholernych drani i świń
Szeroka droga
Nie była moja
Jasna siła
Utracona
Dopiero teraz wiem jak nisko upada
Kto nie wypełnił swego czasu w pokorze
Oto dlaczego tak się obawiam
Że za minutę trzeba będzie wstawać i żyć
Zaprzepaszczone siły
Wielkiej armii
Świętych znaków
Niepożądane myśli
Klęska wiary
Fale strachu
Z nieodwracalnym skutkiem
Burzą trwały, senny azyl
I oto trzeba będzie
Dumnym krokiem
Iść bez twarzy
W kolejny dzień, w kolejny dzień...
Nigdy nie wiesz że to sen, dopóki sie nie obudzisz...
Zamkne w sobie krzyk, nie pozwole mu wyjść
Nawet pod postacią szeptu.
Ulokuje go gdzieś głęboko, między wspomnieniami
Których nigdy nie zapomne.
Zamykając przeklęte oczy, będe wracać
Do zaprzepaszczonych na zawsze chwil,
Które mogły, lub miały miejsce.
Zaciskając zęby, przełknę gorycz żalu
O utraconym raju, i ANIOŁACH
Które razem z nim odeszły....
Kocham Cie Natalio...