podle.
Ciemny pokoj, gorace powietrze. Mysli zawisly gdzies pod sufitem. Odchylam sie na krzesle - niemilosiernie skrzypi. Palcami wystukuje na stole rym serca. Smetny wzrok wbity w okno. Zachod slonca. Drzewa szumia zaklocajac rozowy poblask nieba.Na horyzoncie widac wszystkie kolory teczy. Chwile potem juz tylko szarosc. Przez szarosc, po granat, az do czerni niemalze tak ciemnej jak najprawdziwsza kawa. Nie widac juz nic. Tylko gwiazdy, rozsypane po niebie jak waniliowa posypka. Ksiezyc rozsiewa gwiezdny pyl, miasto zasypia. Zostaje sama z milionem mysli.Kolorowe neony odbijaja sie w sennych oczach. Czuc zapach dni ktore minely. Wspomnienia wciaz klepbia sie gdzies na dnie serca. Gdybys mogl byc tutaj. gdybys mogl zmazac caly bol jak przekreslone slowo w zeszycie. gdybys mogl wyrwac mnie z tego marazmu, z tej codziennej rutyny. Gdybys mogl jednym spojrzeniem rozwiac wszelkie watpliwosci. Gdybys mogl po prostu... byc. Byc przy mnie i wpierac mi, ze bedzie dobrze, gdy dookola roi sie od klopotow.Cieplym usmiechem obdarowywac kazdego ranka. Sprawiac, ze cisza jest momentem na ktory czekam, by uslyszec Twoj oddech. Isc na przekor losu i zamieniac czarnego kota w chodzace szczescie.Wtedy zycie smakowaloby jak dobre wino. Wiec badz moim alkoholem, bym mogla sie Toba upijac do stanu blogiego szczescia. By zapomniec. By zapomniec co to bol.