Z.B.U.K.U - Skurwysyny
Zawsze najlepszy rap - masz skurwysynu, sprawdzaj.
Gram zajebistą sztukę nawet trochę najebany
Dalej nawijamy, bo sramy na tych łaków
Co zajawkowo, sezonowo chwytają się rapu.
Nadal robię tak rapy, że nawet mucha nie siada
I nie muszę o tym gadać co kawałek, to słychać
Nadal w moim sercu gra tylko jedna muzyka.
Bardzo szybko się wkurwiam, na bank mam to po ojcu.
Wiedz, że głupot nie pierdolę i nie solę se na rany.
Skurwysyny, nie zrobicie ze mnie żadnej gwiazdy.
Nie puknę ziomka panny nawet jak będzie chciała
Mam honor i zasady, skurwysyny wypierdalać.
Wielcy znawcy tego rapu, pokrzywdzone talenty,
Co nadal myślą, że nasz rap to browary i skręty.
Backstageowe panienki, chuj wie w ogóle co jeszcze,
A Ja im naprzeciwko Przekaz najważniejszy w tekście.
Wszystkie dobre mordeczki na afterach po koncercie
Na backstage macie wejście, na scenie macie pionę
To wy dajecie łapy w górę, a mikrofon płonie.
Nie szastam forsą, jestem normalnym typem
Wystarczy na tyle żebym najebał się w weekend
Wiodę normalne życie przez siedem dni w tygodniu.
Może kiedyś ucieknę stąd razem z Noe na statku
Tymczasem włożę kaptur, wyjdę zagrać koncert
Jak nie poczujesz rapu to przyjdź - oddam Ci forsę.
Mamy klimat baku baku, jak za starych czasów
Gdy całe rzesze ludzi się schodziły przy trzepaku
Skurwysynu tak za rapuj, nie umiesz? to salutuj
To nowiny, skamieliny, która nazywa się Z.B.U.K.U.
I tak Z.B.U.K.U to ksywa i chuj Ci do tej ksywy
Przynajmniej taki Z.B.U.K.U w tym co robi jest prawdziwy
Flow rysuje szyby nawet jak nie jest głośno
Bo do takiego flow trzeba dzieciaku dorosnąć.
Poznałem gorzką klęskę, a raczej to jak spływa
I nie wstydzę się tego żeby to teraz nagrywać.
Słuchaj teraz jaką masz przed sobą wielką gwiazdę
Na kolację był pasztet, na śniadanie chleb z masłem
Nigdy się nie świeciłem, więc nie mów, że kiedyś zgasnę.