SHELLERINI/SHELLER/SZELKA/SZELMA - SEBASTIAN WARZECHA
Ur. 14stycznia 1983r. w Poznaniu
SHELLERINI - DO OSTATNIEJ KROPLI
SHELLERINI ft. AIFAM - SODOWYCH LAMP BLASK
to co było już nie wróci, raczej na pewno. człowiek zaczyna żyć, gdy przestaje męczyć przeszłość
bądź tego pewien synu, mam na fyrtlach poparcie. biegiem uparcie w tą samą mańkę co zwykle, sama esencja jakbyś chlał za winklem dyktę
biby na ławkach, na słuchawkach co najlepsze, jeśli nie słuchałeś rapu słyszałeś "synu jeb się"
to gówno ma moc, rap spada niczym klątwa, a jak to robię, typ sobie głowy nie zaprzątaj
wciąż ten sam, wciąż ta sama łysa gęba, własny patent na kradzionych pętlach, zapamiętaj
kolejny sequel, przerwany letarg, kolegom przekaż. tylko nie przegap, to ten poznański styl dla tej garstki dziarski styl, miejskiej gry. kumasz, hip hop nie umarł, hula u nas
profesionalista - nie pisany lider. nie jestem forem internetu jak Justin Bieber. to ta magia czterech liter, harmider na trackach. W do S do R do H - spacer po kazamatach
nigdy nie pluj pod wiatr, bo wiesz jak na tym wyjdziesz. robimy hardcore jak Billy Danze i Lil Fame
huk w oknie milknie po drugiej stronie globu. ciche egzekucje lasy masowych grobów, wojny narodów, wojny o pokój, wojny o wpływy. dziwne dni, dziwnych Bogów czcimy
uwierz, lubię kiedy sunie fajna świnia obok, zawiesić na niej oko, choć głowę swą wysoko trzyma. lubię ten rap, wchodzę na czerwony dywan bywa. przecież nie spełnię wszystkich oczekiwań, wybacz
łatwo jest stracić kiedy kręci się ruletka, krąży cannabis w bletkach, zło nie przestaje szeptać
to mój flow, mam pakiet słów co łeb ci urwie, mym sprzymierzeńcem mrok, możesz mówić mi Bruce Wayne
wpisałem się w historię, o mnie ziom już nie zapomną i czy z forsą czy bez niej, swą rzeczywistość kreślę
na nosie czarne okulary, wokół szary bruk wita. w tym świecie gramy chory rap, którego Bóg się wyparł. na koncie nie jedna ryfa życiem na bitach i sam gram w kraju, gdzie prestiżem jest kawa w Starbucks
patrzę ze wstrętem na tych amatorów afer. iich bandę przytakiwaczy co jak klakier klaszczą. nic ponad prawdę prosta reguła, ziomuś. ufam nielicznym chociaż rozsądniej nie ufać nikomu
rap dla mnie to nie kaprys czy też modne hobby, to życie z satysfakcją, że ropierdalam twój głośnik. bez zbędnych uprzejmości, lizania dup wokoło, masz do czynienia z najlepszą rapu szkołą
w dobie schorzeń tworze rap zgodnie z sobą, dopóki mego końca nie obwieści nekrolog. gubię ogon, nie polegam już na fuksie. moją jak i twoją bronią niech będzie sukces
i kij w to, jeśli dziwko nie pasuje ci mój przejebany hip-hop. ich wytną z kartki, sorry, o nich zapomnij. to tylko sezonowcy, jeden z drugim to szkodnik