Alkohol w litrach, wiem paradoks lecz pomaga wytrwać,
Noc się dłuży, w mroku tli się tytoń,
I tylko sodowych lamp blask za szybą.
Bez ściemy, kreowanego sztucznie wizerunku,
Szkoła Wyrzutków, mix chamstwa, śmiechu i smutku.
Dopóki w piórze tusz, dopóki w duszy ogień,
Robię to po swojemu, wolę rap w najprostszej formie.
Skurwysynu nie dam o sobie zapomnieć.
nie ma opcji by grać w tę grę nie znając reguł
ważny każdy szczegół trzeba mieć to coś
prawdziwość przesiąknięty nią na wskroś co?
Młody i zdolny do tego wolny pomimo mody
nie zmieniam formy, w chuju mam co większość robi.
Wróć do czasów bez afer i wywlekania brudów
Bez samozwańczych królów, szemranych intryg ludów.
Tylko bit i duchy przodków
Reprezentuję PDG, kopalnię talentów samorodków.
Opanowana dobrze sztuka kamuflażu
A na chuj? by odbić każdy niewygodny zarzut.
Pieprzyć niemoc, marazm i cały ten syf
Skurwysynu ślepo uprawiającym hejting.
Ktoś komuś pozazdrościł, na horyzoncie płoną mosty
Choć ponoć każdy z nas jest już dorosły.
Dusza wrzeszczy, wróg ucieka przed czymś na oślep
Walą krople przez parapet, a ty starasz się zapomnieć.
W środku ucisk, wiem, wiele można mi zarzucić
Kolejna noc z dniem się kłóci, kończą się szlugi, kuzyn.
W głowie ciąg słów, samotność czterech kątów
I nie wpierdalaj mi swoich moralnych osądów.
Płoną świece mokną betonowe lasy
To weed i haszysz zaduch podziemnej klasy.
Na ścianach hieroglify we mgle splify, wódka
Trudno ustać czas popierdala niczym supra.
Masz szansę jeb stagnację opuść ławkę
Szanuj ojca matkę pierdol swoich wrogów
i zawsze zawsze broń swego domu.
Wszyscy o słabych nerwach proszeni są do wyjścia.
kinasz.