W ciszy i cieple domu siedzę sobie z kotem na kolanach i pragnę by czas się zatrzymał... By może nie zawsze ale częściej była taka cisza wraz z tą atmosferą sobotniego popołudnia bo ja lubię takie dni... Dni, których mi brakowało wśród tej bieganiny, setek myśli i zmartwień. Zwłaszcza, że jak ktoś bliski mi powiedział: Nie zawżne co człowiek robi - ważne by mieć kogoś z kim można by robić to wspólnie. Wtedy wszystko jest prostsze i łatwiejsze...
Dwa wypadki samochodowe w jednym tygodniu to jakieś fatum :( Szkoda tylko, że nie każdy wyszedł z tego cało a szpitalna atmosfera zniwelowała znakomity nastrój i radość z przymusowego ale jednak urlopu... Bóg chyba nie daje mi łaski by trzymać się od służby zdrowia z daleka.
Za tydzień ma przylecieć Gwiazdor. Czekają go badania kontrolne więc raczej zostanie do końca miesiąca... A ja zastanawiam się, czy znów postanowi udawać, że go nie ma czy może jednak pojawi się u mego progu i jak gdyby nigdy nic powie "Witaj Gwiazdo" lub po prostu "witaj"?
Jak z mroków nocy się wyłania
Myśl taka i w mej głowie gości:
Uściskiem długim powitania
Zneutralizować samotności...