Bo Cie Danjelku kocham, no. Tak mocno i mam wielka nadzieje, ze na zawsze.
I ze beda nasze "wyplanione", wymarzone - koty, psy, dzieci.
Wiem, ze czesto Ci zawodze, nie spelniam Twoich oczekiwan i czasami nawet nie robie nic, zeby je spelnic, ale ja sie wciaz ucze jak to jest zyc w tej, tak zwianej, symbiozie. Ucze sie nie byc taka zadufana w sobie egoistka jaka na chwile obecna jestem, a zyc dla kogos i pod kogos. Ucze sie zbierac w sobie sily do codziennej walki, chociaz wiesz, ze bardzo rzadko mi wychodzi. Oduczam sie lenistwa, a ucze dzialania. Mamy duzo czasu kochanie na to wszystko, uwierz mi. Prosze Cie, nie watp we mnie nigdy. Nie opuszczaj, a ja w zamian, kiedys, przybiegne do Ciebie przez zielone pola i powiem - jestem teraz tylko Twoja, bo sam mnie wychowales, a ja dalam sie wychowac. I tam bedziemy razem zyc, na tej trawie. I niech nas gilga w stopy, to zycie.