"Sypiali wszyscy razem, ciasno do siebie przytuleni, a jeden zawsze pełnił wartę. Gdy przypadała kolej na Bilba, hobbit widział wszędzie dookoła błyski w ciemnościach, a czasem wyraźnie dostrzegał parę żółtych, czerwonych lub zielonych ślepiów wpatrzonych w niego z dość bliska, a potem wolno blednących i znikających, by zaświecić znowu w innym miejscu. Niekiedy błyskały w górze, wśród gałęzi, nad jego głową , i wtedy były najbardziej przerażające. Lecz szczególną odrazę czuł do okropnych oczu bladych wyłupiastych. To są oczy owadzie - myślał - nie zwierzęce, ale za wielkie na owada. Mimo że nie było zimno, krasnoludy próbowały na noc rozpalić ognisko, wkrótce jednak musiały się tego wyrzec. Ogień bowiem ściągał niezliczone setki oczu, które otaczały obozujących kręgiem, chociaż żadne stworzenie nie pokazało się nigdy w zasięgu migotliwego światła. Co gorsza, ogień zwabiał tysiące szarych i czarnych ciem; trafiały się wśród nich wielkie jak twoja dłoń, a wszystkie trzepotały i wirowały koło uszu krasnoludów. Nie mogli tego ścierpieć, podobnie jak ogromnych nietoperzy, czarnych i lśniących jak cylinder. Zaniechali więc rozniecania ognisk i nocami drzemali skuleni w niezgłębionych, przerażających ciemnościach."
Tolkien "Hobbit, czyli tam i z powrotem"
(poczekajcie na 37s)