Jak ja cholernie za tym tęsknie... nawet nie wiecie.
Za stajnią... za zapachem siana...końskiej sierści... i tego uczucia, gdy spoglądasz na świat z ich grzbietu... ;(
Wczoraj znów nie byłam w stajni. Kolejny tydzień zasrany. Przechodzę przez to wszystko z myślą, że w weeekend będę mogła znów spojrzeć w te przepiękne oczy... przynajmniej było tak przed zimą.. później zaczęło się pieprzyć. Teraz też w to wierzę.. że w pewny cudowny weekend znów je zobacze... ale nie. Wychodzi inaczej. Więc co ma mnie pocieszać? Jaki mam obrać sens życia? ;(
Kto wie.. może za tydzień pojadę... każdy mówi "to tylko tydzień". Nie. To nie jest tydzień. To kolejne 6 dni, z którymi przyjdzie mi się zmagać.. kto wie... może przyniosą trochę szczęścia... ale to nie to samo, co widok tych cudownych czterokopytnych...
"Dzisiaj wyjątkowo na 8.30 do kościółka, bo o 10 na teren ;p"
To cytat z jakiegoś końskiego fbl. Przepraszam, ale nie pamiętam linka, aby przytoczyć.
Ehh... jak ja wam zazdroszczę... ta zazdrość mnie zżera. Już nawet nie komentuje wam zdjęć, bo nie wiedziałabym co pod nimi napisać... ;( Przepraszam.
Póki co czuję się wypluta... wyschnięta... bez połowy serca. Tak, tak właśnie czuję się bez koni. Jeszcze nigdy tak nie miałam. Ale w końcu to już miesiąc... ;(
Nie mam ochoty na nic. Inni się bawią i radują. Ale dla mnie właśnie to jest potrzebne do szczęścia.. ehh ;(
Nie będę was zamęczać. Nie chcecie, nie czytajcie, nikogo nie zmuszam. Tak tylko napisałam, bo nie miałam się komu wyżalić. Już prawie nie wchodzę a tego fbl.. no bo co co? nie mam żadnych nowinek.. interesujących wiadomości ehh...
Teraz tylko jedno może mnie pocieszyć... Ale tak nie będzie.
I nie pocieszajcie mnie słowami "haha, ja nie jeździłam pół roku i żyję" jeśli w ogóle. Ja nie mogę wytrzymać miesiąca. To mój limit.