944.

Cześć i czołem, jest godzina 22.08 i zaczynam pisanie tej kolejnej, jakże nudnej dla Was notki, a jednak dla mnie wszystkie one coś znaczą. matko znów zaczynam piepszyć bez sensu.. zimno mi, idę się ubrać. tymczasem posłuchajcie sobie muzyki, klik.

dobra jestem. dawno nie miałem na sobie tych spodni i tej bluzy... są milusie, ale wciąż mi zimno, bo nie ma mnie kto przytulić, a bardzo bym chciał, nawet nie wiecie jak bardzo, żeby ta osoba tutaj była.. dałbym wszystko. jesteś dziś jakoś nie w humorze, ale rozumiem, każdy z Nas miewa gorsze czy lepsze dni, a ja mam cichą nadzieję, że jutro będzie lepiej. wpadłem na zajebisty pomysł zadzwonienia do Ciebie, uwaga, wystukuję numer,  691... nie możesz teraz rozmawiać, okej, zadzwonię później. muzyka mi się znów skończyła, kolejny klik. ciężko mi dziś idzie pisanie jakichkolwiek notek.. to może dzisiejszy tekst Marceliny zapodam może? "HAMUJ BO WDUPISZ", okej, hamuję. zapewne właśnie się śmiejecie, a ja widzę w tym głębsze dno, osoba inteligentna również je dostrzeże. jest 22:22, ktoś o mnie myśli, ciekawe któż to. a ja mam taką cichą nadzieję. a z resztą, nie powinno Was to obchodzić, bo to jest tylko i wyłącznie mój kurwa interes. jeb, poniosło mnie, sorka. zaczynamy pierdolenie bez sensu jak poradził mi Riczard? MUZYKA. ja Cię, serio, nie mam dziś weny w ogóle na pisanie, pooglądam kwejka to może mnie coś najdzie. ej, dalej mi zimno. co to za lato jak mi zimno ja się pytam... chuj mniejsza, kocyk zrobi swoje. tak w ogóle to ciekawe kto czyta to wszystko co ja tutaj piszę... totalnie nie ogarniam. przed chwilą przeżyłem mini-zawał, ponieważ iż na parę sekund stracił się Internet.... Kurwa. co sie ze mną stało/dzieje/jest? jak ja nie nawidzę tego cholernego uczucia które właśnie we mnie siedzi i próbuje mnie od środka rozjebać. zaczyna sie spam na Fejsie pod moim postem o Wro, łuhu ;x kliik, jebane, jeszcze 75%, nie dam rady dziś tego wypisać wszystkiego, nie ma chuja. o kurwełę, Floręs w głośnikach. ja jebie nie mam co ze sobą zrobić. w sumie to poszedłbym odwiedzić parapet i przywitać się z donicami, no ale rodzice jeszcze nie śpią. tzn "czyhają" na zapach dymu z okna w moim pokoju, serdecznie pozdrawiam Joannę, która pozwoliła mi ( po zajebiście długiej obradzie i debacie z Jacentym ) na jednodniowy wyjazd z moimi zjebami do Misiaczków <3 dobra, serio nie mam siły już, posiedzę jeszcze chwilkę i pozamulam jak to za dawnych czasów (przedwczoraj). jutro chyba nic nie robię... zahibernuję się na dzień jutrzejszy, chcę już piątek...... 22:54 - koniec pisania notki.

+ czekam, aż będę już mógł zadzwonić.