C'mon mothafucka!
Stęsknieni? No to trzeba wiedzieć, że jeszcze żyję.
Wszystkie złe życzenia kierowane do mnie nie spełniły się niesety, oj jak to musi boleć!
Może następnym razem, okazji będzie wiele, bo stwarzam je swoją trwającą egzystencją, więc luzik.
Ale wpierw przelejcie pieniążki na moje konto, to wtedy wasze gwiazdy ułożą się w formację Tonfy, która mnie sięgnie jak kiedyś każdego obywatela.
Więc co u mnie nowego... wszyscy wiedzą, że 32 Lipca to dzień rozpoczęcia wakacji i nie ulega to wątpliwości, że każdego roku jest to pewnym mindfuckiem ze względu pogody, która jak na lato jest całkiem nie fair. Niby przesada w żadną stronę nie jest dobra, ale jeśli dodamy do siebie liczby, których suma równa się 11 to będzie zawsze 011 i nie ma, że boli mnie kolano, nie nie. Jak już coś to rzepka i wszystko jest wporząsiu... dzień 55 Lipca, dziś pozwolili mi wreszcie skorzystać z klapków. Jest tu całkiem wypaśnie, dostaję w kabel za free, a czasem kiełbasę z grila wędzoną na iperycie siarkowym. Zgwałcono mnie w spodku kosmicznym, mam na to dowody i mój but mi to potwierdzi, bo jak mówi "Kiedy wychodził to nie założył mnie gnój i co ja mam począć... byłem zajebistym, pachnącym i sztywnym butem, a on mnie przedziobał a chu* mu w dupe", co racja to racja.
Dlaczego to ma sens ja nie wiem, nie pytać, ale tak jest.
Oho, w końcu tutaj po całym tym bagnie, super dam Ci mambe!
Kitka, przepraszam za wszystko
Tyle klęsk przez ten świat przeszło
I plugastw z tchawicy wypełzło
Ileż burz zniszczyło fundamenty
I przelało strugi oczu atramenty
Które scieżą długą czarną szarfę
Zostawiając życiu bladą barwę
Stop!
Dość już zła wyrządziliśmy ziemi
Zmieńmy to i zróbmy tak jak tego chcemy!
Pamiętasz wielki wybuch w Krakowie?
I klucz ukryty w bramie w Częstochowie?
Jak dwie orbity zawsze się przyciągały?
Teraz domagam by sobie o tym przypomniały
I kiedyś miałem troche wolnego czasu
W kieszeni troche wstydu i garść piachu
Zaś w głowie troche mniej nie pokolei
Przecież wiem jaki dystans nas dzieli
A jednak przyjemności sercu miłe
I kończyny ciągle w sobie zawiłe
Które wspolnie tak sobie chodziły
Chciałbym, by znów powrócily !
Naprzód!
Oddać światu stracone kolory
I na niebie podziwiać gwiazdozbiory
Zróbmy to nim na zawsze odejdziemy
I jak kropla wody wyschniemy !