Kiedyś wymysliłam sobie,że ze sobą będziemy.
Powtarzanie sobie mojego marzenia pomoglo.
W sumie osiągniecie tego zajeło mi nieco ponad miesiąc,3 spotkania i troche rozmow.
Na początku września pierwszy raz odprowadziles mnie do domu i dales buziaka w policzek (to nic ze byles wtedy nie do konca trzezwy i chwile przed tym biles sie z czyims płotem).
Ostatniego dnia tego miesiąca siedzielismy na naszej magicznej,spelniajacej marzenia,lawce i przytulalismy sie mowiac ze warto sprobowac.
A to zdjęcie zrobilismy po miesiącu.16 miesiecy temu.Duzo sie zmienilo,my sie zmienilismy.
Kochamy sie coraz bardziej.Trzymamy za lapki,rozmawiamy o religii,wierzeniach i ludziach.
Obiecujemy sobie wiecznosc.A ja Cie ucze medytowac,chociaz wiem ze jestes do tego calkowicie nie zdolny i uwazasz to za glupote.
Czekamy do lata,aby moc znowu lezec i patrzec w gwiazdy.Mamy tyle planow i marzen.Wszystkie sie spelnią.Przecież mozemy wszystko.Mamy mnostwo szans.Popelniamy tysiace błędów.Uśmiechamy sie miliony razy.Jestesmy szczesliwi.
Teraz czasami siadam na naszej lawce,myslac co by bylo gdybym nie marzyla i nie darzyla do spelniania celow.
Patrze na zdjecie wyzej i nie moge zrozumiec, jak do cholery stworzylismy cos takiego.Bylismy dziecmi,jestesmy gowniarzami. A tak mocno sie kochamy.
Wiecie? Marzenia sie spelniaja ZAWSZE.Istnieje moc przyciągania.Pamiętajcie,przyciagamy soba,juz od narodzin,to wszystko co sobie wymyslimy.Problem polega w tym,ze ludzie nie potrafia uwierzyc w swoje szczescie.
A przeciez to my sami piszemy sobie scenariusz.To my jestesmy autorami wszystkiego co nas spotyka.
Chodzi o to,aby uwierzyć.I trzymać swoje szczescie przy sobie.
( a to zdjecie smieszy mnie najbardziej na swiecie)