Dziecko najpierw staje się człowiekiem. Staje nagle na dwóch nogach i z rodzinnej maskotki przeobraża się w istotę, który ma własne zdanie i potrafi powiedzieć, że jest głodny.Później dopiero odkrywa swoją płeć, uczy się lepkości i ciepła swojego ciała, mówi o sobie per dziewczyna, nieśmiało wydusza pryszcze i chowa podpaski w najgłębszych zakątkach łazienki. Rzecz najgorsza dzieje się, gdy odnajduje w sobie kobietę i gotowa jest jej użyć.
Jest taki moment, gdy nastoletnią naiwność zrzuca jak wężową skórę a nawilżona kremami cera łatwo chłonie grzech. Trzymanie się za ręce staje się kuriozum. Patrzenie głęboko w oczy niepotrzebnym romantyzmem. A to słynne chodzenie śmiesznym hasłem kojarzącym się ze spacerem po bułki, a nie ze związkiem dwojga ludzi. Jest taki moment w życiu każdej kobiety, gdy czułość przegrywa bitwę z namiętnością.
Nowoodkryta kobiecość kusi, by ją wykorzystać i zobaczyć, na jak wiele ją stać. Co mniej czuli mówią o seksapilu, ale to tylko puste hasło, które odmienia się we wszystkich możliwych przypadkach na łamach cosmopolitan. Nie ma słowa, który mógłby ująć w ryzach arsenał kobiecości.
Miękki, koci ruch dłoni towarzyszący odrzucaniu włosów za ramię.
Opieranie różowych palców na wardze, gdy nie wiadomo co powiedzieć, jakby chciała z zażenowania zjeść całą siebie zaczynając od tych smukłych opuszków. Spojrzenie spod rzęs rzucane nieśpiesznie w cudzą twarz, jak celownik magicznej broni, rozchylone usta odsłaniające wilgotny język.
Noga założona na nogę, czasem figlarna zabawa spadającym pantoflem.
Przechylona głowa, gdy grawitacja odsłania pulsujące ucho. Niepowtarzalna kompilacja zapachów tworzona przez perfumy, balsamy, kremy, szampony, mydło. To magia, ale tylko, gdy niewulgarna, gdy bardziej erotyzm niż ruchanie.
Jak łatwo rzucić zaklęcie.
Malowałam usta karminową czerwienią a Erik Satie zmieniał moje dłonie w ręce mordercy. Ciągnęłam linię wzdłuż konturu miękkich warg a jego fortepian zmieniał ją w krwawą bliznę. Żmudne stawianie kresek na powiekach stawało się ostrzeniem bagnetu. Malowanie czarnych rzęs-nasączaniem trucizną małych igieł. Wygładzałam zmarszczki na delikatnym materiale spódnicy, grając nieświadomie palcami melodie Gnossienne III.
Uporządkowałam grzebieniem włosy i zdałam sobie sprawę, jak fatalne mam zamiary.
Użytkownik pseudoona
wyłączył komentowanie na swoim fotoblogu.