W tej wieży naprawdę było wspaniale, dopóki nie pojawił się ten pieprzony książę z bajki i wszystkiego nie popsuł.
Dzisiejszy dzień był.. inny. x3
Najpierw wstałam o 10 : 30 sama z siebie co jest cudem. XD
Posiedziałam na nk, pogadałam m.in z Patinsonem i Raymundowatą. Taa. Te nasze " inteligentne " rozmowy. x>
Gdy już mama mnie zwaliła i wygodniła na spacer z Lolą, poszłam po Martę. Chwila moment i trafiłyśmy nad morze.
Woda była pod murem, a fale takie, że ho,ho! Przepiękny widok, warty bólu nóg i trzęsienia się z zimna. ^^'
W końcu znalazłyśmy miejsce w którym było trochę plaży i poszłyśmy tam. Bawiłyśmy się z Lolą, ja jakiegoś odpału dostałam ...
Oczywiście nie obeszło sie bez pomoczenia nóg. XD
Ale czy to moja wina, że ta głupia woda mnie zaskoczyła i nie słuchała. --'
Krzyczałam, żeby się do mnie nie zbliżała ale ona nie! Musiała do mnie "podejść". XDDD
Potem jak ta głupia pizda bo już inaczej nie powiem wrzucałam wszystko do wody. Straciłam patyk i prawie straciłam kolejną piłkę. Wyciągnęcie jej kosztowało mnie kolejną kąpiel nóg. >.<
Potem do domu. Jeszcze zatrzymałyśmy się na "polu". Lola 2 razy stanęła na osecie a ja prawie usiadłam na kupę. *o*
Przepraszam, że krótko i wgl ale nie mam czasu pisać.
Zdjęcie z internetu - nie miałam także czasu zgrać fot z aparatu.
specjalny dedyk dla Wiki i Marty. <3