Mam pocztę na onecie. Ostatnio zauważyłam, że wprowadzono tam kalendarz. że można sobie zaznaczyć jakiś termin i przyślą maila z przypomnieniem o sprawie. Postanowiłam wypróbować. A mama mówiła, niech próbują inni... Na początku tygodnia zaznaczyłam, że w piątek o 18.00 w Muzeum Narodowym będzie projekcja filmu Cienie zapomnianych przodków, na którą się wybierałam.
W piątek rano odbieram pocztę, patrzę: jest przypomnienie. Patrzę: jest drugie. Patrzę niżej: jest trzecie i kolejne. Zerkam w lewo na ilość nieodebranych maili w skrzynce odbiorczej: 941.
Z tego około 20 było wcześniejszych. Przysłali mi 920 przypomnień.
No, fakt. Długo nie zapomnę o tej projekcji.
Bo weźcie sobie usuńcie 900 maili, gdy każdy z osobna trzeba zawickować. Trochę czasu od tej pory minęło, a mam jeszcze 200 nieusuniętych.
Już ja chyba z tego kalendarza nie będę korzystać.
Od wielu już lat nie korzysta z kalendarza dr Stanisław Droba, ale nie z własnego wyboru, lecz z konieczności.
Będąc swego czasu w kościele św. Łazarza ujrzałam na ścianie tablicę, reprodukowaną powyżej.
Oczywiście ciekawość mnie zżerała, w jaki też sposób dr Droba, świętej pamięci, padł ofiarą zawodu, ale ani internet ani książki w domu nie rozjaśniły ciemności. Pomyślałam sobie sprytnie, że taka tajemnicza śmierć na pewno zaintrygowała też współczesnych i prawdopodobnie coś w ówczesnej prasie na ten temat napisano. Udałam się więc do Czytelni PAU, gdzie można przejrzeć stare roczniki Czasu. Bęc, znalazłam od razu.
Czas pisał we wtorek 14 kwietnia 1914 roku:
W nocy z niedzieli na poniedziałek zmarł tutaj tragiczną śmiercią Dr Stanisław Droba, prymaryusz szpitala św. Łazarza, docent bakteryologii w Uniw. Jag. Młody jeszcze uczony, wybitny bakteryolog rokujący wielkie nadzieje, zginął niespodzianie. Jako dyrektor pawilonu izolacyjnego szpitala św. Łazarza zakaził się nosacizną i padł po ciężkich cierpieniach ofiarą swego zawodu. Jako kierownik pawilonu zakaźnego i bakteryolog zachowywał - według zebranych informacji - wszelkie wskazane środki ostrożności; nie były one wszakże, zdaje się, wystarczające wobec niedostatecznych urządzeń pawilonu i panującej tam ciasnoty. Na karb tych stosunków położyć należy w znacznej mierze tragiczny wypadek.
W tyle za głównym szpitalem św. Łazarza wśród ogrodów leży pawilon izolacyjny. Budynek parterowy ma 9 ubikacyj większych i mniejszych dla chorych i służby przy nich zatrudnionej, jeden dla Sióstr Miłosierdzia, jedną kuchenkę i łazienkę. Pawilon podzielony jest na dwie części, z których jedna przeznaczona na choroby bardziej niebezpieczne, jak tyfus plamisty, ospa itp. Dyrektorem tego pawilonu był Dr Stanisław Droba.
Dnia 13 grudnia z.r. Józef Masłoń, stróż jednego z domów przy ul. Rakowickiej zapadł na zdrowiu wśród podejrzanych objawów skórnych. Chorego wzięto na oddział skórny i stwierdzono, że jest on dotknięty chroniczną nosacizną polegającą na zakażeniu całego organizmu i tworzeniu się wrzodów na ciele. Chroniczna nosacizna jest uleczalną, w przeciwieństwie do ostrej, której przebieg bywa śmiertelny. Podjęto zabiegi celem stwierdzenia, skąd choroba mogła być zawleczoną. Źródła nie zdołano stwierdzić, istnieje tylko przypuszczenie, że Masłoń mógł nabawić się nosacizny za pośrednictwem brata swego, służącego w magazynach wojskowych, który żywił odpadkami mięsa koty, trzymane w magazynach do tępienia szczurów. Odpadki mięsne mogły być zarażone nosacizną, udzielającą się kotom. Wszystkie koty po przeprowadzonych dochodzeniach wystrzelano. Gdy Masłoń leżał już w pawilonie zakaźnym, zaraził się od niego młody chłopiec, którego przeniesiono z innego oddziału po przebyciu odry.
Od Masłonia zakaził się też nosacizną Dr Droba, albo w laboratoryum przy hodowli kultur, albo przy zastrzykiwaniu choremu surowicy wyrobu Stanisława Noniewicza, weterynarza Polaka w Moskwie, skąd tę surowicę umyślnie sprowadzono. Stan Masłonia poprawił się i chory będzie utrzymany przy życiu - ale Dr Droba padł ofiarą swego powołania. Pierwsze objawy zakażenia wystąpiły dn. 29 zeszłego miesiąca. Lekarze zajęli się gorliwie chorym. W pierwszych dniach zdawało się, że nie jest to nosacizna i że Dr Droba przyjdzie do zdrowia. Dopiero 11 bm. wystąpiły groźne objawy, niepozostawiające już żadnej wątpliwości. Chorego przeniesiono do pawilonu. Śmierć zbliżała się szybkim krokiem i przecięła życie wybitnego uczonego w nocy z niedzieli na poniedziałek.
Zwłoki złożono do trumny i zalutowano ją szczelnie; zarządzono jak najściślejszą desinfekcyę.
Następnym razem coś niecoś o samym doktorze i jego drodze życiowej i zawodowej, a dziś jeszcze pytanka:
JAKIE PIERWOTNE WEZWANIE NOSIŁ KOŚCIÓŁ ŚW. ŁAZARZA?
DO KOGO NALEŻAŁ?
SKĄD WZIĘŁA SIĘ NAZWA ŚW. ŁAZARZA?
KTO PRZEJĄŁ OPIEKĘ NAD KOŚCIOŁEM POD KONIEC XVIII WIEKU?
KOMU SŁUŻY KOŚCIÓŁ I KTO NIM OPIEKUJE SIĘ DZISIAJ?
NA JAKIM KOŚCIELE WZOROWANA JEST JEGO FASADA?
JAKIE DWA INNE KOŚCIOŁY W KRAKOWIE WZIĘŁY ZA WZÓR TĘ SAMĄ FASADĘ?
A na poprzednie pytanie (oj, jak to dawno temu było...) odpowiedziała prawidłowo Ewka: to kościół Narodzenia NMP w Bieżanowie, przy ul. Popiełuszki. Warto się szwendać po peryferiach :)
Inni zdjęcia: Synuś nacka89cwa:) milionvoicesinmysoulSurowa pustynia bluebird11Na dobranoc Rusałka Admirał :) halinam*** coffeebean1Międzyzdroje milionvoicesinmysoulZ wczoraj KSIĘŻYC 76% 15.07.2025 xavekittyxSahara kładzie się spać bluebird11:* patrusia1991gdSikora modra slaw300