Wczoraj o profesorach, dziś o studentach
Nie było lekko.
Student wydawał na swoje utrzymanie około 20 florenów rocznie. Ile to było? Żeby się o tym przekonać, należy rzucić okiem na zarobki robotników, ceny artykułów spożywczych, a wreszcie sukna.
Przeciętna dzienna płaca robotnika w XV wieku wynosiła 1 grosz. Pachołek miejski zarabiał tygodniowo 6 groszy czyli około 10 florenów rocznie. Dwa razy mniej, niż musiał wydać student na swoje utrzymanie! A przecież taki stróż czy dzwonnik miejski musiał jeszcze ze swej płacy wyżywić żonę i dzieci!
Tłusty wieprz kosztował do 20 groszy, za 1 grosza można było kupić 5 serów, a za 5 groszy - 100 jaj. Student wydający tygodniowo 10-12 groszy - mógł za koszt rocznego utrzymania zakupić sobie gdzieś tam na kresach całą posiadłość z lasami, polami i łąkami, albo gdzieś na zachodzie kraju włókę gruntu i jeszcze mu coś w kieszeni zostało.
Zwykły ubiór studenta stanowiła tunika, płaszcz, buty i czapka - futra należały do zbytków, mógł sobie na nie pozwolić tylko bogatszy. Tunikę ze zwykłego czarnego sukna czeskiego można było kupić za florena, a za płaszcz płaciło sie kilkanaście groszy. Buty kosztowały 3-4 grosze, no chyba że ktoś chciał mieć modne z długimi nosami - wówczas płacił 10 groszy. Zwykła czapka barania kosztowała 5-8 groszy, ale za zdobną kitajkami i złoconymi piórami trzeba było dać i trzy razy tyle.
Oczywiście nie wszyscy studenci byli w stanie zebrać tyle, by wystarczyło im na życie, nie wszyscy też mogli znaleźć pomieszczenie wraz z utrzymaniem w bursach lub kolegiach - wielu miało tylko mieszkanie bez wiktu i o jedzenie musieli się sami starać. Stukali do furt klasztornych i drzwi domów mieszczańskich.
Tacy żacy żebrzący włóczyli się po ulicach miasta, a nawet po okolicy, dopuszczając się najrozmaitszych wybryków. Wszelkimi sposobami wyłudzali datki od dobrodusznych wieśniaków. Zaklinali żmije, poświęcali rolę, odprawiali egzorcyzmy, sprzedawali rzekome relikwie i udzielali zmyślonych odpustów, w ogóle robili wszystko, co tylko mogło przynieść jakikolwiek dochód. Poczciwa publiczność litowała się nad nędzą tych biedaków i pomagała im jak mogła. Oczywiście powodowało to przebieranie się za studentów przez rozmaitych oszustów i kuglarzy, którzy w ten sposób wyłudzali od łatwowiernej publiki pieniądze.
W związku z tym w końcu XV wieku powstał zwyczaj wydawania przez rektora żebrzącej młodzieży świadectwa upoważniającego ją do proszenia o jałmużnę. Opatrzeni takimi świadectwami śmiało już naprzykrzali się mieszkańcom po domach, ulicach, a nawet kościołach, postępując tuż za dzwonkiem i żałosnymi grymasami wzywając do litości pobożną publiczność.
No, dziś by się mieli z pyszna, czekając miesiącami na wydanie zaświadczenia przez panią w rektoracie :)
A teraz tak. Pamiętam z dzieciństwa tę postać żaka z przytroczonym do paska garnuszkiem na zupę, którą obdarzały go litościwe mieszczki. Bowiem miałam taką książeczkę, którą wreszcie - po wielu wielu latach - udało mi się odkupić na allegro :) Książeczka opowiadała o losach syna zubożałego szlachcica, który przyjeżdża do Krakowa szukać sprawiedliwości na złego sąsiada i zrządzeniem losu dostaje się na służbę do słynnego alchemika.
To zagadka poniedziałkowa dla Was:
JAK NAZYWAŁ SIĘ ÓW ALCHEMIK I JAKI TYTUŁ NOSI KSIĄŻECZKA?
A następne pytanie jest takie:
GDZIE MIESZKAŁ ÓW ALCHEMIK I CO OBECNIE TAM SIĘ ZNAJDUJE?
Źródło: Jan Ptaśnik - Życie żaków krakowskich, Wiedza Powszechna 1957
A na specjalne życzenie Tomasza - sklepienie z Collegium Maius. Podskoczyłam troszeczkę do góry i oto jest!
No to dawać mi tu, histerycy sztuki!
CO TO ZA RODZAJ SKLEPIENIA?
Wczorajszymi pytaniami podzieliły się Nata, Tuptusia85 i Lagabbiadimatti. Ostatnie zostało bez odpowiedzi: bakałarz nosił biret czworoboczny i tunikę, a magister zyskiwał prawo do biretu okrągłego :)
Inni zdjęcia: Ja coooooooneJa coooooooneJa coooooooneJa coooooooneJa coooooooneJa coooooooneJa coooooooneŻyj kwiecie mój żyj ezekh114Król w okowach. ezekh114Kupiłem kabel. ezekh114