Byłam u pisarki jednej i nocowaliśmy tam, a w nocy przyszedł do mnie - trochę w charakterze wilkołaka - jej narzeczony Tadeusz. Miał szponiaste pazury, którymi jeździł po moim ciele. Ze strachu nie mogłam mówić, umiałam tylko wydawać okropne dźwięki, takie pół-wycie. Wszyscy się zbiegli, a ja pokazywałam na niego ręką i zawodziłam, nikt mnie nie rozumiał. A tu niebezpieczeństwo nadal mi groziło.
W kolejnym śnie czekałam na tramwaj w drodze do Cichego Kącika, rozstawiłam stolik na torach, przyjechała piętnastka jednowagonowa i w ogóle się nie zatrzymała, tylko rozjechała stolik i SKRĘCIŁA. Wtedy ja poszłam do biblioteki, gdzie siedziałam obok bardzo niemiłej grubej dziewczynki, która chowała przede mną kredki.
Za chwilę trzeba było przemycić przez pilnie strzeżone przejście dwójkę małych dzieci. Ale zapomniałam, jak to zrobiliśmy. Bo w ogóle większość tych snów na szczęście zapomniałam. Było ich chyba kilkanaście. I niech ktoś teraz będzie mądry i zrobi mi WYKŁADNIĘ. Albo niech powie, że jestem wyspana. Zwłaszcza po tym wyciu.
A stacji kolejowej nie będzie. Bo ja wprawdzie mam piękną historię kolejową - jak to Bałucki w pociągu spotkał bandytę - ale nie wiem, gdzie włożyłam to ksero :)
Więc dziś rocznicowo.
Rocznica była wczoraj, no ale miałam mały obsuw z powodu sobotniego globusa, prawda?
Otóż 2 marca 1847 roku zmarł Florian Straszewski. Okrągła sto pięćdziesiąta dziewiąta rocznica.
Człowiek dla miasta niezwykle zasłużony, albowiem obok senatora Feliksa Radwańskiego twórca Plant.
Urodzony w 1766 roku był ziemianinem, właścicielem wsi Boguchwała w rzeszowskiem. Ożenił się z Marianną Dembińską i od 1807 roku państwo Straszewscy zamieszkali w Krakowie, we własnej kamienicy na rogu Brackiej i Gołębiej.
CZYJĄ SIOSTRĄ BYŁA MARIANNA?
KTO PORTRETOWAŁ JEJ BRATA I GDZIE MOŻNA ÓW PORTRET OGLĄDAĆ?
Znana nam już ze swoich pamiętników panna Helena z Mieroszewskich Darowska tak wspominała ten dom:
On był poczciwy, ale sybaryta, przyjmowali i dawali częste i dobre obiady, do niego schodzili się panowie wieczór na partię. Było kilka stolików, wszystkie czasem obsadzone, jakby mała resursa. Tylko z kolacją pani Straszewska nigdy nie wiedziała, ile osób będzie na kolacji. Kucharz był dobry, pieniędzy dużo, pani gospodarna, więc łatwo było temu zapobiec.
Wielkie dochody czerpał Straszewski z dzierżawy loterii. Senat Rzeczypospolitej postanowił po roku 1815 urządzić licytację na wypuszczenie loterii liczbowej w dzierżawę. Na samym początku było to kupować kota w worku, bo nikt nie mógł przewidzieć, jak daleko szał loteryjny opanuje umysły. Najwięcej za ten przywilej grzebania w cudzym mieszku zaofiarował Straszewski i uzyskał go na czas sześcioletni. Przedsiębiorstwo to szło mu szczęśliwie. Stawki wpływały mu ogromne co tydzień, ludzie ubodzy rujnowali się, namiętność gry w loterię wzrastała coraz bardziej. Wszyscy tracili, a on zyskiwał krocie, w czym go wcale winować nie można, bo jeśli nie on, tedy kto inny bylby tę krowę doił i korzystał z przysłowia: BIERZ MICHALE, KIEDY KTO DAJE!
Po 6 latach odnowiono kontrakt już na mniej korzystnych warunkach, trzeba było wpłacać do skarbu 100 000 rocznie. Wtedy Straszewski umyślił siatkę zastawić na klasy zamożniejsze. Zorganizował więc w Krakowie loterię z pięciu klas złożoną - ale ta nie przyniosła spodziewanych zysków. Powrócono więc do dawnej loterii liczbowej. I znowu co środę odbywa się ciągnienie w kamienicy [...], gdzie jest jej kantor główny; a lud głupi znosi daninę kilku lub kilkunastu groszy na ołtarz Fortuny. Przegrywając lud wyklinał go i przezywał na rozmaite tony, a co środa grająca publiczność wymyślała na Straszewskiego, grożąc pięściami.
GDZIE MIEŚCIŁ SIĘ KANTOR LOTERII?
Jako znany bogacz stał się również ofiarą szantażu - sprawa to była niebywała w ówczesnym małym, spokojnym Krakowie. Z początkiem 1830 roku otrzymał anonimowy list z żądaniem, by złożył pod figurą przed Kapucynami znaczną sumę pieniędzy - inaczej grozi mu śmierć. Policja urządziła zasadzkę i schwytano młodego poetę, Józefa Łapsińskiego. Ukarany bardzo łagodnie, mógł wkrótce zaciągnąć się do wojska podczas powstania i zginął w bitwie pod Grochowem.
CO TO ZA FIGURA STAŁA PRZED KAPUCYNAMI, GDZIE PRZENIESIONO JĄ PÓŹNIEJ I CO SIĘ Z NIĄ STAŁO?
Źródło: Aleksander Krawczuk - Opowieści o zmarłych. Cmentarz Rakowicki, KAW w Krakowie 1988
PS. Omeggi wczoraj dotąd szukała niemieckich nazw ulic, aż znalazła. Prooban Znaleziciel odpowiedział na kolejne pytanie, tylko prof. Ignacy Chrzanowski pozostał bez przydziału.