No ładnie. Wyskrobałam resztkę cukru z cukierniczki i wygląda na to, że drugiej herbaty nie będzie. Miałam zrobić wczoraj wieczorem zakupy, ale NIE ZDĄŻYŁAM, o czym dobrze wie Malinowe :) W dzień nie pójdę, bo gorąco. Może teraz rano zdążę? Akurat, jak się nie chciało wstać o odpowiedniej porze... czytaj: 6.00... czy chodzi się jeszcze do sąsiadów ze szklanką pożyczać cukru?
Poza tym oglądałam wczoraj film [b]Starsza pani musi umrzeć[/b] - no co, rozerwać się nie można w wakacje? - i kurde mol płyta się zacięła w momencie, gdy młodzi decydują się zatrudnić killera do załatwienia starszej pani. Ktoś mi opowie, co było dalej?
Sprytnie sobie rozszyfrowała zagadkę logiczną Ven :) ciekawe, jak sobie poradzi z dzisiejszą. Co to jeszcze nie mam pojęcia, o czym będzie :)
A dziś letnie, upalnie, z lekka wietrznie. Sfotografowałam ten taras, bowiem:
[i]Minęliśmy wysoki hall i znaleźliśmy się w jasnej, różowej przestrzeni, z dwóch stron związanej z domem kruchymi ścianami wielkich, oszklonych drzwi. Drzwi, otwarte na oścież, odcinające się połyskliwą bielą od soczystego trawnika zdawały sie wpuszczać trawę do wnętrza.
Lekka bryza wionęła przez pokój, przy jednych drzwiach wydęła kotary, przy drugich wciągnęła je do środka, jak spłowiałe flagi rzuciła w górę, na śnieżne, tortowe stiuki plafonu, potem ściągnęła w dół i marszczyła nad dywanem koloru wina, a na dywanie robiła się smuga cienia jak od wiatru na morzu.[/i]
Na zdjęciu nie jest może DOKŁADNIE tak samo :) ale gdy zobaczyłam ten dom - od razu mi sie przypomniał fragment...
[b]NO WŁAŚNIE, CZEGO?[/b]
Nie jest to w żaden absolutnie sposób związane z Krakowem, bo nawet kupiłam tę książkę gdzie indziej, he he, w Warszawie w antykwariacie, jak wynika z zapiska ołówkiem na końcu, ale co tam :)
A teraz przejdźmy do rzeczy.
[b]Ulica Wyspiańskiego.[/b]
Początkowo bezimienna, w 1912 roku otrzymała nazwę [b]Łęczycka[/b], a w 1926 roku ochrzczono ją nazwiskiem krakowskiego Wieszcza. Być może ze względu na postać [b]prof. Juliana Nowaka[/b], wielkiego admiratora Wyspiańskiego.
A było to tak.
Z inicjatywy właśnie Juliana Nowaka powstał pomysł, by tuż za rogatką w okolicy Parku Krakowskiego stworzyć niewielką kolonię willową profesorów Uniwersytetu. Inicjatywę tę podjęło entuzjastycznie pięciu innych profesorów i tak powstało w szczerym polu [i](tak, Merrtile, w szczerym polu, możesz się zdziwić mieszkając niedaleko w BLOKU, ale tak było mniej niż sto lat temu)[/i] sześć will profesorskich.
Na gruncie nabytym od gospodarza z Nowej Wsi, podzielonym na sześć części, zostały zbudowane te domy, każdy z odpowiednim ogródkiem, według planów uzgodnionych z właścicielami.
Domy zostały - każdy indywidualnie - wykończone i urządzone, ogródki także z wielkim staraniem pielęgnowane, tak że po paru latach powstała tam piękna ulica, która wprawdzie posiadała tylko jedną stronę urządzoną, to jest chodnik z jednej strony, ale nosiła w sobie najlepsze założenia, by stać się najpiękniejszą uliczką w Krakowie.
Po pierwszej wojnie zbudowane zostały również domy po przeciwnej stronie i cała ulica zostałą doprowadzona do właściwego stanu.
O tych pierwszych domach może innym razem - tutaj jest jeden z tych budynków powstałych później - a dziś jeszcze anegdotka profesorska :)
- [i]Jeśli pan z wieży Mariackiej spojrzy w dół, co pan zobaczy?[/i] - takie pytanie postawił na egzaminie [b]Bolesław Ulanowski[/b], profesor historii prawa polskiego.
- [i]Zobaczę Kraków z góry[/i] - odparł egzaminowany.
Egzaminator zaprzeczył ruchem głowy.
- [i]Dachy?[/i].
Nie.
- [i]Ulice?[/i]
Nie.
- [i]Tramwaje, dorożki, przechodniów?[/i]
- [i]Nie, panie. Zobaczy pan podmioty i przedmioty prawa![/i]
[b]Stanisław Wróblewski[/b], profesor prawa rzymskiego, postawił pytanie egzaminacyjne nie mające co prawda z Krakowem nic wspólnego, ale równie szokujące.
- [i]Czy pani[/i] - zapytał panienkę z pierwszego roku - [i]mogłaby w starożytnym Rzymie prowadzić dom publiczny?[/i]
Panienka zapłoniła się, lecz z miejsca odpaliła;
- [i]Ja nie, ale mogłaby prowadzić żona pana profesora![/i]
Odpowiedź była zupełnie trafna, bowiem prawo rzymskie zastrzegało prowadzenie tego rodzaju przedsiębiorstw wyłącznie kobietom zamężnym.
No i mam zagadkę! Wymyśliła się!
Otóż matka prof. Ulanowskiego zorganizowała pewną akcję dotyczącą odnowy Wawelu. Niestety po latach jej nazwisko i sama akcja odeszły w niepamięć, a szkoda...
[b]BYĆ MOŻE KTOŚ ODNAJDZIE, CO TAKIEGO ZORGANIZOWAŁA WDOWA PO SĘDZIM KAZIMIERZU ULANOWSKIM?[/b]
Chyba będzie trudno :)